środa, 30 maja 2012

Antypolonizm jako obowiązująca narracja.

Przetaczająca się przez światowe media fala antypolonizmu nie jest niczym dziwnym, jest jak najbardziej naturalną konsekwencją antypolskich fobii obecnych od dłuższego czasu. Oceniać to? Komentować? Jest co komentować? Przed II wojną światową wszystkiemu winni byli Żydzi. Dzisiaj wszystkiemu winni są Polacy. Mechanizm jest ten sam.

Zamiast oceniać zatem podsumujmy:

Wypowiedź Baracka Obamy jest naturalną konsekwencją skrupulatnie prowadzonej defamacyjnej polityki informacyjnej:



Polityka ta została pokazana w filmie żydowskiego reżysera pt.: "Zniesławienie":



Anglicy doskonale wiedzą co to jest stadionowa chuliganeria, wszak najwięcej burd stadionowych było wywoływanych przez kibiców angielskich. Udało się to nieco opanować i dzisiaj angielscy kibole rozrabiają tylko poza granicami swojego kraju. Polacy i Ukraińcy nigdy nie stali bezczynnie jak ktoś rozrabiał, więc taka postawa faktycznie może wzbudzać obawy o bezpieczeństwo angielskich chuliganów. Być może to jest prawdziwa przyczyna wyprodukowania kolejnego defamacyjnego filmu:



Wywołanie burdy przez Anglików, wobec organizacyjnego, technicznego i psychologicznego braku przygotowania polskiej policji (co pokazały jej działania podczas demonstracji w ciągu ostatniego roku) spowodowałoby dużo większe wizerunkowe straty Wielkiej Brytanii, niż te spowodowane propagandowym zniesławiającym filmem.

Natomiast jak wyglądała w przeszłości kwestia bezpieczeństwa na stadionach przypomina poniższa tabelka, w której nie znajdziesz Polski, za to wielokrotnie powtarza się lokalizacja stadionu: Anglia, Szkocja czy Kongo.

Data Stadion Mecz Zabici Ranni Przyczyna
5.04.1902 Ibrox Park, Glasgow (Szkocja) Szkocja – Anglia 25 517 Zawalenie się trybuny
9.03.1946 Burnden Park, Bolton (Anglia) Bolton Wanderers – Stoke City 33 400 Zawalenie się muru
24.05.1964 Stadion w Limie (Peru) Eliminacje olimpijskie 318 500 Zamieszki po meczu
23.06.1968 Buenos Aires (Argentyna) River Plate – Boca Juniors 74 150 Panika na stadionie
2.01.1971 Glasgow (Szkocja) Celtic – Rangers 66 140 Zamieszanie na stadionie
17.02.1974 Stadion w Kairze (Egipt) 49 Panika na stadionie
6.12.1976 Port-au-Prince (Haiti) Haiti – Kuba 4 Panika na stadionie
20.10.1982 Moskwa (ZSRR) Spartak – Haarlem 340 Zamieszki po meczu
11.05.1985 Valley Parade, Bradford (Anglia) Bradford City – Lincoln City 56 265 Pożar na stadionie
29.05.1985 Heysel, Bruksela (Belgia) Liverpool – Juventus Turyn 39 400 Zamieszki i panika na stadionie
10.03.1987 Trypolis (Libia) 20 Panika na stadionie
12.03.1988 Katmandu (Nepal) 93 Panika na stadionie
15.04.1989 Sheffield (Anglia) Liverpool – Nottingham Forest 95 Panika na stadionie
13.01.1991 Orkney (RPA) 40 Zamieszki na stadionie
5.05.1992 Bastia (Francja) SC Bastia – Olympique Marsylia 18 2300 Zawalenie się trybuny
16.06.1996 Lusaka (Zambia) Zambia – Sudan 9 78 Tumult po meczu
16.10.1996 Gwatemala Gwatemala – Kostaryka 84 150 Panika na stadionie
6.04.1997 Lagos (Nigeria) 5 Napór kibiców na bramy stadionu
9.07.2000 Harare (Zimbabwe) 13 Panika po meczu, starcia z policją
11.04.2001 Ellis Park, Johannesburg (RPA) Kaizer Chiefs – Orlando Pirates 43 85 Panika na stadionie
29.04.2001 Lubumbaszi (Kongo) 7 50 Panika po meczu, starcia z policją
9.05.2001 Akra (Ghana) 129 Panika po meczu, starcia z policją
26.11.2007 Salvador (Brazylia) Bahia – Vila Nova 8 150 Zawalenie się trybuny
15.09.2008 Butembi (Kongo) 13 35 Zamieszki po meczu
30.03.2009 Abidżan (WKS) WKS – Malawi 22 130 Panika po meczu

Więcej informacji na temat wydarzeń z powyższej tabeli można znaleźć na stronie redlog.pl

A jak wygląda ruch kibiców w Polsce? Chyba faktycznie troszkę inaczej niż w Wielkiej Brytanii. Jednak filmu pokazującego obraz odmienny od tego prezentowanego przez BBC nie zobaczymy w "obiektywnej" BBC. Co więcej, nie zobaczymy go także w polskiej telewizji "publicznej". Można na szczęście jeszcze obejrzeć go w internecie:



W polskojęzycznej telewizji możemy co najwyżej usłyszeć nadzieję, że być może film BBC nas obudzi i zrobimy coś z rasistowskimi zachowaniami przejawiającymi się np. krytykowaniem dziennikarki prezentującej antypolskie fobie w korespondencjach z naszego kraju.

Ja też mam nadzieję że film BBC nas obudzi i zaktywizuje nas do przeciwdziałania polonofobii, która staje się bardzo szybko obowiązująca narracją europejskich mediów.

sobota, 26 maja 2012

Szokujące. Iran ma jakieś prawa!

Znów krzykliwy tytuł: Szokujące. Instytut Lecha Wałęsy publikuje ostro antyizraelską rozmowę z ambasadorem Iranu. "Media są w rękach syjonistów". Przeczytałem całą rozmowę oraz komentarz do niej i dochodzę do wniosku, że to faktycznie szokujące. Szokujący jest poziom agitatorskiego propagandowego języka i całkowity brak obiektywizmu. Zaczynając od samego tytułu, a na komentarzach kończąc. Zupełnie jakby Łukasz Adamski dał nazwisko zupełnie innemu autorowi. Ambasador Iranu broni interesów Iranu! Jakże drastycznie się to różni od postawy polskich dyplomatów! Niewątpliwie należy to potępić! Józef Mackiewicz mawiał, że jedynie prawda jest ciekawa. Smutne jest to, że najwyraźniej dla niewielu.

Wydawało mi się kilka dni temu, że zapisuję oczywistości apelując o umiar w ocenach, o rezygnację z epatowania czytelnika mocnymi słowami, które znieczulają społeczeństwo na komunikaty o faktycznie haniebnym poniżaniu instytucji państwa. Informacje o wywiadzie udzielonym przez irańskiego ambasadora zniszczyły to poczucie oczywistości i utwierdziły w poczuciu własnej naiwności.

Po pierwsze nie rozumiem dlaczego publikacja rozmowy z ambasadorem kraju, z którym mamy normalne dyplomatyczne stosunki może być szokująco niewłaściwa? Czy umożliwienie wypowiedzenia się jednej z zainteresowanych stron międzynarodowej konferencji jest skandalem? Zwłaszcza gdy konferencja dotyczy państwa, które tenże ambasador reprezentuje w naszym kraju? Czy zasada dziennikarskiego obiektywizmu tudzież zainteresowanie wszystkimi stronami sporu nie dotyczy niektórych państw? Nawet jeśli ambasador mówiłby szokująco skandaliczne rzeczy, to można by krytykować polskie czynniki dyplomatyczne za brak reakcji, ale krytykować medium publikujące taką rozmowę? Tylko dlatego, że jest powiązane z establishmentem? Pytam jako czytelnik prasy, a nie jako dziennikarz, którym nie jestem.

W moim odczuciu komentarz Łukasza Adamskiego jest przejawem niepotrzebnego mieszania spraw z różnych płaszczyzn, co z poszukiwaniem prawdy, czyli jedynej rzeczy która jest ciekawa, nie ma nic wspólnego. Według niego rozmowa z ambasadorem "jest pełna antyżydowskich urojeń i czystego antysemityzmu. Wywiad jest jaskrawym przykładem promowania islamskiego terroryzmu, który jest odpowiedzialny za śmierć setek tysięcy ludzi na całym świecie. Nie jest dla żadnego poważnego komentatora spraw międzynarodowych tajemnicą, że Iran jest obecnie największym zagrożeniem światowego pokoju." Nie będę pisał z czym kojarzy mi się taki język. Dość przywołać, że po ataku na WTC w 2001 roku, irański prezydent Chatami:

"był pierwszym muzułmańskim przywódcą, który potępił zamach, i pierwszym, który wysłał Ameryce kondolencje, otrzymawszy poparcie Najwyższego Przywódcy. Co więcej, irańskie władze, którym zwykle łatwo przychodzi organizowanie antyamerykańskich wieców z nieskończonymi chyba zapasami łatwopalnych amerykańskich flag, pozwoliły na całonocne czuwania przy świecach (bez flag) w Teheranie dla upamiętnienia ofiar zamachów. Pomocny był tu fakt, że za atakami stała Al-Kaida, którą Iran uważa za wroga w takim samym stopniu jak Zachód, a to, że Afganistan wkrótce padł ofiarą amerykańskiego gniewu, było jak dar z niebios, ponieważ, poza partią Baas Saddama Husajna, drugim najbardziej znienawidzonym przez Iran ugrupowaniem są talibowie."

Iran zaatakowany w 1998 roku przez Talibów z Afganistanu powstrzymał się od wypowiedzenia wojny, bo Iran doskonale wie co to jest wojna, po 8 latach walki z Irakiem, wspieranym głównie przez USA, Francję i ZSRR. Sporo innych informacji i przykładów zamieściłem w swojej relacji z lektury publicystycznej książki irańskiego autora. Zachęcam, bo zawsze warto wysłuchać także drugiej strony, choćby to był kat Warszawy. A Iran nim nie jest na pewno.

Już pierwsza "informacja" o wywiadzie okraszona jest komentarzem, jakoby zamiast rozmowy o problemach sporo było w nim "typowo lewicowej propagandy skierowanej przeciw Państwu Izrael". Jeśli jest jakieś podobieństwo do lewicowej propagandy to coraz silniejsze poczucie, że irańska nienawiść do Zachodu ma tyle wspólnego ze stanem faktycznym, co niegdyś imperialistyczne knowania światowych mocarstw wobec pokojowo nastawionego ZSRR.

Czemu ma służyć ta manifestacja antyirańskiej propagandy? Udowodnieniu, że Polacy nie są antysemitami? "Dowaleniu" Lechowi Wałęsie, który od dłuższego czasu kompromituje się kompletnie na każdym kroku? A może chodzi o dorównanie poziomowi intelektualnej kompromitacji?

A gdzie tu polska racja stanu? Może w propagandowej agitce wobec państwa nieustannie szkalowanego na arenie międzynarodowej? Polacy, którzy powoli ale konsekwentnie są obarczani winą za Holokaust, a przynajmniej za współudział, są wyjątkowo wyczuleni na wszelkie przejawy niesprawiedliwości. Chodzi o to by ich zdenerwować? Sprowokować do antysemickich polemik?

Iran niewątpliwie niejedno ma za uszami. I należy krytykować go za łamanie praw człowieka. Podobnie jak Rosję za polityczne zabójstwa dziennikarzy i eksterminację ludności na Kaukazie. Podobnie jak USA za organizowanie zamachów stanu w Ameryce Południowej i Środkowej. Podobnie jak wiele innych państw nie wyłączając Izraela, który także nie pozbawiony jest licznych paradoksów. Państwo żydowskie stara się pamiętać o polskich bohaterach, mających w Yad Vashem największą liczbę drzewek sprawiedliwych, ale też jednocześnie organizuje swojej młodzieży kontrowersyjne edukacyjne wycieczki do Polski.

Jednostronne spojrzenie, mieszanie spraw krajowych i środkowo-azjatyckich, schematyczne szufladkowanie – to wszystko na pewno nie służy prawdzie, porozumieniu i zgodzie. Metoda ta, oprócz tego, że wywołuje krótkotrwały efekt i długotrwałą frustrację, przede wszystkim niszczy wiarygodność.

poniedziałek, 21 maja 2012

Liberalizm potrzebuje regulacji

Na wstępie wyjaśnię tylko, że uważam się za ortodoksyjnego liberała, dla którego wolność człowieka (ograniczona jedynie wolnością drugiego człowieka) jest wartością najwyższą, a tolerancja jest prostą konsekwencją poważnego traktowania tejże wartości.

Dawno temu wspomniałem o języku jako instrumencie panowania nad rzeczywistością. Osobom pamiętającym starą opresywną szkołę w PRL-u nie trzeba przypominać, że tzw. demokracja ludowa była zaprzeczeniem demokracji. Dzisiaj mam wrażenie, że podobnie jest tzw. liberalizmem gospodarczym.

Liberalizm gospodarczy zakłada bowiem, że brak ograniczeń działalności podmiotów gospodarczych w danym państwie sprzyja jego rozwojowi. Czy tak jest w istocie? Zastanówmy się. Wolność wyznaczają kolejne granice. Dziecko powinno mieć nieograniczoną wolność w ramach własnego pokoju. Wolność dorosłego ogranicza się do jego mieszkania. Decyzje samorządowca ograniczone są do terytorium samorządowej jednostki: gminy, powiatu itd. Wolność obywatela realizowana jest w obrębie jego państwa.

Wyobraźmy sobie, że sąsiad domaga się od nas realizacji swojej wolności poprzez dostęp do naszej studni. My oczywiście w ramach dobrosąsiedzkiej uprzejmości możemy mu tę studnię udostępnić, ale przecież nie musimy. To jest nasza dobra wola. Co będzie jak sąsiad zażyczy sobie wycięcie naszej choinki na Boże Narodzenie? Dobra wola może nie wystarczyć. A jak ktoś będzie chciał przez środek naszego podwórka jeździć ciężkim sprzętem, bo ma bliżej z garażu na budowę?

Otwarty rynek beż żadnych barier jest jak nieogrodzona posesja. Duże ponadnarodowe korporacje wchodzą i pustoszą nasz drzewostan małych lokalnych sklepików budując wielkie supermarkety, które przez 10 lat nie płacą podatków, a po 10 latach zmieniają markę i nie płacą przez następne 10 lat podatków. Czy to aby na pewno jest działanie nie naruszające naszej wolności? Czy drenaż lokalnej społeczności z krążących po okolicy pieniędzy jest działaniem prorozwojowym dla tej społeczności?

Czy jeśli jakaś mała gmina stwierdzi, że chce zamówić położenie chodnika we wiosce u lokalnego wykonawcy, płacąc nawet 20% drożej niż u zagranicznego potentata – to jest to ograniczanie wolności gospodarczej, poprzez złamanie Prawa Zamówień Publicznych? Czy może jest to właśnie realizacja wolności wyboru lokalnej społeczności, która wiedząc że pieniądze wypłacone lokalnemu układaczowi chodników i tak pozostaną w lokalnym obiegu, zaś częściowo nawet wrócą w postaci podatków, woli zapłacić te 20% więcej, dzięki czemu będzie też miała na miejscu serwis i gwarancję rzetelności?

Zastanawiam się także jak w kontekście dbałości o wolność dużych podmiotów ponadnarodowego kapitału mają się wszystkie obowiązujące u nas ograniczenia działalności gospodarczej dla małych indywidualnych przedsiębiorców? Konieczność rejestracji w kilku urzędach, konieczność płacenia podatków od niezapłaconych faktur, brak jasności w interpretacji podatkowych przepisów – czy to są sfery realizacji idei tzw. „wolności gospodarczej”?

Pewne regulacje rynku przez państwo nie muszą być antyliberalne. Czasem mogą realizować właśnie wolnościowe cele, umożliwiając obronę przed nieproporcjonalnie silniejszym sąsiadem. Zamek w drzwiach i płot wokół posesji jest nie tyle ograniczeniem wolności innych, ile jest przede wszystkim instrumentem pozwalającym na realizację mojej wolności, poprzez jasne zakomunikowanie innym moich granic.

Warto mieć to na uwadze, gdy ktoś używa argumentu o ograniczeniach dla wolności gospodarczej. Warto pamiętać, że wolność dotyczy zawsze człowieka. Warto pamiętać, że podmiotowość zbiorowa, czyli stosunkowo młoda prawna podmiotowość bezosobowych zinstytucjonalizowanych organizacji nie oznacza ich umoralnienia. Instytucja nigdy nie będzie równa człowiekowi, jeśli chodzi o jej wartość, wolność i odpowiedzialność. Tym bardziej wolność instytucji nie może oznaczać ograniczania wolności pojedynczego człowieka.

Na zakończenie dająca do myślenia ilustracja obrazująca iluzoryczność możliwości wyboru w teoretycznie „liberalnym” środowisku współczesnego świata:


czwartek, 17 maja 2012

Sawicka ministrem sprawiedliwości?

To co? Beata Sawicka na ministra sprawiedliwości? Skoro Kopacz może być Marszałkiem Sejmu, skoro Niesiołowski może być przewodniczącym sejmowej Komisji Obrony Narodowej, to Sawickiej jak psu buda się to należy! Nie?

Wyrok sądu nie jest żadnym argumentem dla polityków PO, którzy dalej twierdzą (np. w radiowej Trójce), że Sawicka może i zachowała się nieodpowiednio, ale przede wszystkim to padła ofiarą moralnie nagannej haniebnej prowokacji agenta Tomka. Damski bokser został sprowokowany ukrytą w kastecie kamerą dziennikarki, a spokojny taksówkarz Cyba dał się wyprowadzić z równowagi agresywnym radykałom z łódzkiego biura PiS. Spoko! A nawet koko!

W tej sytuacji dziwi nie tyle komentarz Wałęsy do weekendowych wydarzeń pod Sejmem, ile fakt, że komentarz ukazał się tak późno. No przecież to oczywiste, że bydło należy pałować i traktować prądem. Widać, że były prezydent trzyma nerwy na wodzy i nie dał się ponieść emocjom. Całkowicie uzasadnione bowiem byłoby przecież wspomnienie coś o gazowaniu... Ale byłaby to woda na młyn nacjonalistycznych radykałów, którzy w tej sytuacji muszą ograniczyć się do stosunkowo miękkich listów otwartych.

Nagromadzenie spraw powoduje pękanie sanitarnych kordonów i niestety zdarza się, że wyciekają informacje, których nie sposób już dłużej zatrzymać. Zaczyna pękać tama i pozbawieni nadzoru niezorientowani dziennikarze zaczynają przemycać, najpewniej nieświadomie, informacje ewidentnie niejawne. I tak, skandaliczne jest np. doszukiwanie się czegoś niestosownego w konieczności przerwy na posiłek i odrobinę snu robotników budujących w pocie czoła autostrady. Reporter nie chciał po prostu przeszkadzać w pracy i wszedł na teren budowy w czasie przerwy, a ktoś zinterpretował to jako niezgodność zapewnień ministra ze stanem faktycznym.

Inny przykład to nadinterpretacja doniesień o pracownikach CBA, którzy nie chcą po prostu obciążać pracą swoich kolegów z innych służb. Porównywanie kolosalnych kosztów informatyzacji państwa do afery FOZZ jest przecież niestosowne. Wiadomo, że usługi informatyczne muszą być drogie, żeby być dobre, pomimo, że wynagrodzenia programistów spadają z roku na rok do poziomów urągających ich godności. Nie można poważnych systemów powierzać amatorom, czego dowodem są rządowe i sejmowe strony, których profesjonalne zabezpieczenia bez trudu zostały sforsowane przez przeciwników podpisania umowy ACTA.

Tylko Beata Sawicka jako minister sprawiedliwości jest w stanie przywrócić godność i etykę w działaniu wszystkich elementów naszego zdegenerowanego państwa, w którym nikt nie wie gdzie są granice przyzwoitości. Jarosław Gowin podobno już się pakuje. Za trzy lata, gdy Sawicka wyjdzie z więzienia może będzie przygotowany do nadchodzących zmian.


wtorek, 15 maja 2012

Muza, Agora, WSiP i problemy z Historią

Setki notek z dymną zasłoną niesiołowskich przepychanek nie pozwala dostrzec cicho i konsekwentnie realizowanych interesów. Jak ktoś zmęczony kolejnymi wyczynami Palikota, to zawsze może obejrzeć Wiadomości, które niczym za Gierka epatują nas informacjami o korzyściach najazdu na Polskę tysięcy rosyjskich kibiców, którym Putin funduje darmowe samoloty, a Polska przygotowuje wydzielone strefy obsługi. Ciekawy jestem czy będą to strefy eksterytorialne i czy kibice będą sprawdzani np. pod kontem przewożenia heksogenu?

Tymczasem likwidacją zagrożone jest warszawskie Muzeum Techniki, które namiętnie odwiedzane jest przez tysiące dzieciaków zafascynowanych makietami starych fabryk, kopalni i statków kosmicznych. Dla dorosłego otrzaskanego w corocznie nowych elektronicznych gadżetach nie ma tam nic ciekawego, ale pamiętam, że jako dziecko namiętnie przychodziłem tam co jakiś czas podziwiać przekroje samochodów i innych urządzeń.

Dziś Muzeum grozi zamknięcie, choć dotacja jaką przekazała HGW dla należącego do ITI stadionu Legii to równowartość 100 lat utrzymania Muzeum Techniki wraz z przyległościami, które należy do całego Narodu. To jest dbałość o publiczne pieniądze i prawdziwie obywatelska postawa.

Podobnie z Muzeum Powstania Warszawskiego, które należy koniecznie pozbawić Rady Powierniczej, czyli grupy ekspertów, przedstawicieli kombatantów, historyków czy reprezentantów władz stolicy, którzy mają prawo decydować m.in. o obsadzie kierownictwa placówki. Nie może być bowiem tak, żeby jakaś instytucja zajmująca się historią była nadzorowana przez specjalistów, bez bezpośredniej politycznej kontroli, nieprawdaż? Muzeum Powstania Warszawskiego działa zbyt dobrze i trzeba koniecznie ten stan rzeczy zmienić!

Zastanawiałem się dlaczego nikt nie zauważył podchodów do podręczników historii, ale odpowiedź jest przecież oczywista. Dostrzeżenie związku zabiegów Agory i Muzy z czasów Afery Rywina w kierunku przejęcia kontroli nad Wydawnictwami Szkolnymi i Pedagogicznymi, z dzisiejszym kształtem historycznych podręczników przekracza możliwości analityczne doświadczonych publicystów, którzy całą uwagę mają skupioną na polemikach, czy Hoffman powinien czy nie dyskutować publicznie z Niesiołowskim.

Tak, to bardzo istotne są problemy: odepchnął czy uderzył kamerę? wystąpić u Lisa czy nie? Jakie są okoliczności zażądania przez Tuska by cham przeprosił dziennikarkę? Natomiast na likwidację kolejnych państwowych instytucji i fałszowanie historii - no po prostu słów brakuje! Co tu powiedzieć? Co napisać? Przecież to ręce opadają. To już lepiej zająć się prostakami w Sejmie.

poniedziałek, 14 maja 2012

Kongres Mediów Niezależnych - głos uzupełniający

Na sobotnim Kongresie Mediów Niezależnych Jerzy Jachowicz słusznie zaapelował o konstruktywną pracę pozytywną. Podnosiło ten temat także kilka innych osób przemawiających na Kongresie. Idea ta wraca także w prywatnych rozmowach w wielu polskich domach. Charakterystyczne jest przy tym, że poprzestaje się na niewiele mówiących ogólnikach. Co to znaczy „praca pozytywna”? Co to znaczy „jałowe spory”? Dlaczego piętnowanie chamstwa nie jest konstruktywne? Warto w takich przypadkach odwoływać się do konkretnych przykładów.

Panuje dość szeroka zgoda co do diagnozy dzisiejszej rzeczywistości, w której króluje nihilistyczna indolencja zarówno instytucji władzy, jak i instytucji powołanych do kontrolowania tejże władzy. Taki stan mętnej aksjologicznie wody jest idealnym środowiskiem dla wędkarzy dusz, które nie są w stanie dostrzec, jak spomiędzy nich jedna po drugiej wyciągana jest wprost do siatki systemowego odławiacza. Pływamy sobie w poszczególnych stawach, nie zdając sobie sprawy, że stawy przedzielone są groblami, a nasza wolność w obrębie mętnego stawu jest platońsko czystą jaskiniową iluzją.

1. Węzły

Świetnie, ale gdzie są te punkty węzłowe służące systemowej kontroli? W mętnym środowisku trudno cokolwiek dostrzec, ale to wcale nie znaczy że nie warto próbować. Tym bardziej, gdy w obliczu szybko zmieniających się reguł, mało kto pamięta nie tylko jak powinny działać poszczególne elementy systemu i do czego one w ogóle służą. Zatem na początek kilka oczywistości.

A. Władza

Zgodnie z konstytucją władza w Polsce należy do Narodu. Władza jest sprawowana za pośrednictwem wybranych przedstawicieli (np. Prezydent, Sejm, Senat) lub bezpośrednio (referendum). Przedstawiciele Narodu zatrudniają urzędników państwowych, którzy pracują w państwowych instytucjach w imieniu i przede wszystkim na rzecz Narodu. Premiera, prezesa instytucji państwowej, generała mianuje przedstawiciel Narodu, a każdy pracownik państwowej instytucji odpowiedzialny jest, za pośrednictwem często tasiemcowo długiego łańcucha podległości, przed Narodem. Warto to sobie uświadomić. Szeregowy pracownik państwowej instytucji, dajmy na to sprzątaczka w Agencji Rządowej, zaniedbując swoje obowiązki, nie tylko naraża na szwank zdrowie jakiegoś innego pracownika biurowego, ale naraża na szwank funkcjonowanie państwa, przez co działa na szkodę całego Narodu.

Oczywiście, że skala szkody i jej konsekwencje są skrajnie różne w przypadku sprzątaczki w ministerstwie i prezesa państwowej spółki, ale warto być świadomym, że za tasiemcowo długim pośrednictwem każdy pracownik budżetówki pracuje na rzecz, albo na szkodę Narodu.

(Dlatego wymiana urzędników z powodów politycznych nie jest sama w sobie zła. Trzeba zawsze zapytać jak wyglądają efekty tej wymiany? Czy kompetencja starego urzędnika została zrównoważona oddaniem i patriotyzmem nowego? Tego nie da się stwierdzić na drugi dzień po nominacji. Ale też nie jest niemożliwa ocena dokonań po upływie jakiegoś czasu, np. jednej kadencji)

B. Dziennikarze

Ktoś musi przedstawicielom Narodu patrzeć na ręce i sprawdzać, czy działają oni zgodnie z interesami Narodu, czy zgodnie ze swoimi prywatnymi interesami. Interesy Narodu są trudno definiowalne i uchwytne, są one efektem z trudem wypracowanego przez przedstawicieli konsensusu politycznego, trudno więc znaleźć czytelne wskaźniki działania zgodnie z nimi. (Czasem jest to jednak dosyć proste, np. gdy vicepremier polskiego rządu wynegocjowuje najwyższą w Europie cenę gazu to jest działanie ewidentnie na szkodę interesów państwa.) Dużo łatwiej natomiast wychwycić działanie na rzecz interesu prywatnego. Dlatego działalność dziennikarzy skupia się w większości przypadków na ujawnianiu osobistych korzyści odnoszonych przez państwowych urzędników, w trakcie pełnienia przez nich swoich funkcji. To jest właśnie kontrolna funkcja dziennikarza. Informować o nadużyciach funkcjonariuszy państwowych, którzy powinni działać w interesie Narodu, a działają w swoim własnym.

Całkowicie pomijam tu inne funkcje dziennikarzy, bo przecież nie o nich jest ten tekst. Niemniej warto zdawać sobie sprawę, że funkcjonariusz państwowy, z racji swoich uprawnień i przynależności organizacyjnej do potężnej kasty urzędników, ma kolosalną instytucjonalną i nieformalną przewagę nad dziennikarzem. Nawet największa redakcja zatrudnia dużo mniej ludzi i o dużo mniejszym zróżnicowaniu kompetencyjnym, niż aparat państwowy. W przypadku małych regionalnych nieregularników albo wręcz samodzielnych dziennikarskich wolnych strzelców ta przewaga jest bezdyskusyjna. Dlatego dziennikarz podlega określonej ochronie i posiada szereg przywilejów, których nie ma „zwykły” szary obywatel z ulicy.

C. Sądownictwo

Dziennikarz, podobnie jak państwowy urzędnik, też człowiek i czasem zdarza się, że zamiast pilnować władzę, dziennikarz publicznie załatwia jakieś swoje prywatne porachunki. Czasem są to porachunki biznesowe, czasem ideologiczne. W takich przypadkach musi jakaś trzecia strona rozstrzygnąć spór, czy ujawniona informacja jest manipulacyjną konfabulacją lub kłamstwem, czy dobrze udokumentowaną prawdą. Taką instytucją rozstrzygającą jest oczywiście sąd. Sąd jest również instytucją, która może definitywnie potwierdzić lub zaprzeczyć dziennikarskim spekulacjom i doniesieniom.

W sprawnie zorganizowanym państwie, gdzie wszyscy obywatele poważnie podchodzą do wspólnej przestrzeni, w której się poruszają, prokuratura na sygnał obywatela (czasem jest to zwykły obywatel, czasem dziennikarz, a czasem spostrzegawczy prokurator z urzędu) wszczyna śledztwo, zaś sąd wydaje wyrok uniemożliwiając nierzetelnemu urzędnikowi dalsze działanie na szkodę państwa wraz z ewentualnym naprawieniem dotychczas wyrządzonych szkód. To samo dotyczy oczywiście nierzetelnego dziennikarza oraz każdego innego szarego obywatela, który popełnia przestępstwo.

D. Służby specjalne

Zdarza się, że obce państwa, albo wewnętrzne rodzime organizacje mafijne tak rozbudowują swoje organizacje, że normalne państwowe procedury tracą możliwość przeciwdziałania pozornej niekompetencji i nierzetelności. Pozornej, bo w istocie są to działania celowo dywersyjne, zmierzające do uniemożliwienia funkcjonowania całej organizacji państwa. Gdy urzędnicy działają w interesie nie Narodu tylko własnych organizacji mafijnych, gdy dziennikarze zamiast patrzeć władzy na ręce pilnują szczelności informacyjnej, zagłuszając każde doniesienie o nieprawidłowościach, gdy sądy skazują wygłaszających niepoprawne opinie poetów uniewinniając ewidentnych przestępców – wtedy obywatele nie wiedzą co się dzieje, tracą rozeznanie i żyją w mętnej aksjologicznie wodzie, w której... wiadomo.

Aby nie dopuścić do takiej sytuacji istnieją tzw. służby specjalne. Mają one na celu rozpoznanie zagrożeń na zewnątrz państwa, czyli wiedzieć, które państwo jest nastawione wrogo, a które przyjaźnie, komu zależy na współpracy, a komu na konflikcie, w przypadku państw wrogich wiedzieć jak najwięcej o agresywnych planach dotyczących własnego państwa. Drugim obszarem działania służb specjalnych są zagrożenia wewnętrzne. Skorumpowani urzędnicy, agenci wynoszący tajne informacje na zewnątrz, ale też najtrudniejsza kategoria zagrożenia – agenci wpływu destabilizujący funkcjonowanie państwa poprzez wprowadzanie zamętu aksjologicznego.

Nie chodzi tu o to, by takich ludzi wyłączyć całkowicie, wydalając ich np. z kraju albo wsadzając do więzienia. Chodzi przede wszystkim o ich lokalizację i odseparowanie od struktur organizacyjnych państwa. Niech skorumpowany sędzia zajmie się pisaniem wspomnień. Niech agresywny polityk zajmie się sadzeniem buraków. Niech kłamliwy dziennikarz zajmie się zwiedzaniem świata i handlem zegarkami. Są zawody zaufania publicznego, w których oprócz kompetencji niezbędne jest posiadanie pewnych walorów etycznych, które manifestują się zwyczajną ludzką uczciwością. Jeśli ktoś zdradził raz, może to zrobić i drugi raz. Dlatego nie zatrudnia się pedofila w przedszkolu, dlatego nie zatrudnia się złodzieja w policji.

Tyle prostego przypomnienia oczywistości. Jak to się ma do konstruktywnej pracy dziennikarza?

2. Kontrola

Dominującym zjawiskiem w pracy dziennikarzy reżimowych jest coś, co w czasach PRL było nazywane mowa trawa. Faluje, wraca, kołysze się, ale nic z tego nie wynika. Przelewa się z pustego w próżne woda słów komentujących słowa. Nie ma rozmowy o działaniach, nie ma komentowania znaczenia faktów, są niekończące się łańcuchy komentarzy do komentarzy. Dobrym przykładem jest rozmowa Beaty Michniewicz z Jarosławem Gowinem w radiowej Trójce:

BM: czy chce pan zostać prezydentem?
JG: (dość długa przepychanka między dziennikarką a politykiem, w końcu przyciśnięty Gowin odpowiada:) nie jest realne aby w Polsce był prezydentem polityk o moich poglądach
BM: ale ja pytam o prezydenta Krakowa?
JG: yyyy… na razie jestem ministrem sprawiedliwości.
BM: a czemu służą spotkania z innymi politykami? (Tu następuje dyskutowanie o dyskutowaniu o książkach z Kowalem i tak się to toczy niemal do końca programu)

Żadnych pytań o dokonania, żadnych próśb skomentowania konkretnych decyzji, żadnych próśb sprecyzowania najbliższych zamierzeń. Po co? Trzeba by się przygotować, a następnie za jakiś czas rozliczyć z uzyskanych odpowiedzi? Przecież nie trzeba tego robić, bo i tak nikt z przełożonych tego nie oczekuje. To tym bardziej po co się wysilać, gdy za wysiłek można skończyć jak Michał Karnowski albo Krzysztof Skowroński?

Zbyt dociekliwych dziennikarzy, zbyt zjadliwych satyryków, albo zbyt radykalnych poetów pozywa się do sądów, za rzekome szkalowanie firm i instytucji. Sędziowie, którzy w swoich szeregach tolerują ludzi wydających wyroki śmierci na walczących z hitlerowcami żołnierzy Armii Krajowej i nie chcą zgodzić się na ich sądzenie, dzisiaj wydają wyroki takie, jakie pasują władzy, która z tolerancji, czy wręcz z miłości do przestępców uczyniła swoje wyborcze hasło. Prokurator lub sędzia, który jest zbyt uczciwy, w najlepszym razie kończy jak Andrzej Witkowski, którego po prostu odsunięto od sprawy zabójstwa ks. Popiełuszki.

Osłona kontrwywiadowcza zamiast ochraniać Naród przed wewnętrzną i zewnętrzną agenturą, przed szantażowaniem kluczowych osób w Państwie, ochrania te kluczowe punkty węzłowe systemu przed osobami o osobowości nakierowanej na służbę Narodowi.

Trudno się dziwić szeregowym dziennikarzom, którzy próbują wiązać koniec z końcem jak każdy inny obywatel, z niewolniczą pętlą ubezwłasnowolnienia kredytowego, że widząc od środka cały skomplikowany mechanizm, uciekają w hipokryzję i z tym większą gorliwością przekonują sami siebie, że światem rządzą zdrowe i demokratyczne zasady, im mniej w to wierzą. To samo się dzieje z obywatelami, prostymi ludźmi, którzy są dużo mądrzejsi niż się to wydaje redaktorowi Lisowi i widząc co się dzieje, także próbują zakrzyczeć swój wewnętrzny skowyt, afirmując obezwładniająco ubezwłasnowolniającą rzeczywistość.

3. Obszar działania

Czy jest wyjście z tej matni sieciowego współuzależnienia? Oczywiście. Przykład Muhammada Junusa z Bangladeszu pokazuje, że jest wyjście nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji. Ten przykład nie pokazuje metody, tylko jest dowodem na możliwość. Metoda musi być dostosowana do naszych warunków.

Czy jako obywatele mamy jakikolwiek wpływ na polityków? Nie mamy. Przewaga w postaci specjalistycznej wiedzy socjotechnicznej jest nie do przeskoczenia. Politycy precyzyjnie sterują naszymi emocjami, a nawet tematami naszych rozmów. Ile osób rozmawiało w ostatni weekend o przegłosowaniu podwyższenia wieku emerytalnego? A ile osób zawzięcie dyskutowało o chamstwie Palikota i Niesiołowskiego? No właśnie.

Czy jako obywatele mamy jakiś wpływ na sądownictwo? Nie mamy. Skoro oni nie chcą sami oczyścić swoich szeregów z sądowych morderców i ewidentnych przestępców, to my tym bardziej tego nie zrobimy. Cokolwiek z sądownictwem mogą zrobić jedynie nasi przedstawiciele, a na tych obecnych wpływu też nie mamy, więc…

Podobnie ze służbami specjalnymi. Ich budowa od podstaw, zaangażowanie zupełnie nowych ludzi, którzy mają propaństwową postawę etyczną powinna być pierwszorzędnym celem każdej formacji, która za cel stawia sobie polską niepodległość. Ale na funkcjonowanie tychże służb bezpośredniego wpływu na pewno nie mamy.

Czy jest sens angażować swoją energię w komentowanie spraw na które nie mamy wpływu? Nie ma sensu. Sprzątaczka powinna sprzątać, urzędnik w okienku powinien obsługiwać petentów, a dziennikarz powinien… no właśnie, co powinien dziennikarz, aby państwo wróciło do Narodu?

4. Propozycja

Konsekwencja. Nie odpuszczajmy tematów. Mam wrażenie, że w dziennikarstwie obowiązuje dziwna zasada nie wracania do kiedyś podjętych tematów. Od kilku dziennikarzy słyszałem w różnych sprawach: jak to nie chcę o tym pisać, przecież napisałem artykuł dwa lata temu na dwie kolumny! Są pewne sprawy, które ewidentnie powinny zakończyć się zupełnie konkretnymi konsekwencjami dla konkretnych osób. Jeśli odkryłeś taki przypadek nie odpuszczaj go. Jeśli nie jesteś w stanie pociągnąć tej sprawy, jest trochę stowarzyszeń, które takimi sprawami się zajmują. Ty możesz pilnować toku i informować o postępach. Raz na kilka miesięcy, ale zawsze podając przybliżony termin następnej rozprawy.

Niech opisywane podmioty wiedzą, że jeśli raz ktoś się nimi zainteresował, to nie ma przebacz. Albo szybko oczyszczą się z zarzutów momentalnie reagując na nieprawidłowości, albo środowisko dziennikarskie już nie odpuści, dopóki sprawa nie zostanie zamknięta. Siła parlamentarnego zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza polega w głównej mierze na konsekwencji jego działania.

Minimalizacja ocen, maksymalizacja informacji. Zaufajmy inteligencji czytelnika. Dużo lepszy efekt przynosi informacja o tym co się wydarzyło i jakie zasady czy przepisy zostały złamane, niż epatowanie oceniającymi wykrzyknikami. Dobrym przykładem są dwa pierwsze oświadczenia Kongresu Mediów Niezależnych w sprawie decyzji KRRiT dyskryminującej TV Trwam oraz w sprawie zachowania posła Stefana Niesiołowskiego wobec red. Ewy Stankiewicz, w którym znalazła się kluczowa dla oceny sytuacji informacja, że "poseł nie ma prawa odmówić wypowiedzi dziennikarzowi, jeśli znajduje się w miejscu publicznym".

Faktycznie nastąpiła dewaluacja pojęć w rodzaju „skandal”, „hańba” i wiele innych. Na pozbawionych honoru ludziach nie robi to absolutnie żadnego wrażenia, a społeczeństwo znieczula się na komunikaty o faktycznie haniebnym poniżaniu instytucji państwa. To znieczulenie jest jednym z celów chamskich prowokacji, bo dzięki niemu możemy ciągle spierać się z różnymi ignorantami czy Jaruzelski faktycznie może nas uchronił przed III wojną światową, albo dlaczego Kiszczak jest człowiekiem honoru, albo czy Kukliński jest zdrajcą czy nie, albo czy Niesiołowski pobił dziennikarkę czy się bronił. (Równie dobrze można by się spierać, czy Hitler napadł w 1939 roku na Polskę, czy też może raczej bronił Niemców przed polską agresją, którą Polacy zaczęli w Gliwicach? Albo czy ZSRR napadło 17 września 1939 na Polskę, czy wziął w obronę ludność białoruską, ukraińską i litewską?)

5. Zakończenie

Na Kongresie Mediów Niezależnych, ze strony portalu Blogmedia24.pl, padła wstępnie przyjęta propozycja utworzenia portalu zbierającego informacje z różnych medialnych źródeł. Gdyby się powiodło utworzenie żywego portalu z bazą spraw, takiego agregatora informacyjnego, być może byłby to zalążek, namiastka niezależnego serwisu informacyjnego, z którego mogłyby czerpać wszystkie media naprawdę niezależne, czyli propaństwowe.

Jak na razie inicjatywa powołania przez PiS Biura Interwencji i Monitoringu nie zaowocowała żadnymi ogólnodostępnymi informacjami na temat jego działalności, a szkoda. Jeśli uda się zakończyć kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt spraw, jeśli ludzie zobaczą, że nie zawsze trzeba w sądzie przegrać, że istnieje wsparcie, wtedy zostanie przełamana ta demoralizująca i obezwładniająca aura obywatelskiej niemocy. Chcieć to móc. Głową muru nie przebijesz, ale razem można zbudować taran.

Jako obywatel, czytelnik prasy, chętnie bym przeczytał o dzisiejszym stanie sprawy uderzenia w twarz i kamerę Ryszarda Szołtysika przez współpracownika Lecha Wałęsy - Piotra Gulczyńskiego (prezesa Instytutu im. Lecha Wałęsy) po rozprawie Grzegorz Braun kontra Lecha Wałęsa w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Chętnie bym się dowiedział jak w końcu zakończyła się sprawa Piotra Staruchowicza, sprawa skopania Daniela Kloca przez policjanta Andrzeja Czajkę i wielu innych przypadków, których zakończenia nie mogę się doszukać. (Może ktoś z czytelników pomoże?)

Nic tak nie demoralizuje jak bezkarność przestępców. Wszelkie socjologiczne badania pokazują że najskuteczniejszym czynnikiem odstraszającym przestępców nie jest wcale wysokość kary, lecz jej nieuchronność. Jeśli przekraczający swoje uprawnienia albo niedopełniający obowiązków policjanci będą pociągani do odpowiedzialności, jeśli sprzeniewierzający się sprawiedliwości sędziowie będą nękani publikowaniem ich życiorysów, jeśli kłamiący dziennikarze będą płacić jakąkolwiek cenę za swoje kłamstwa – wtedy uruchomiona zostanie lawina, która zmiecie z powierzchni życia publicznego całe społeczne przyzwolenie na niegodziwość. Ale do tego czeka nas długa droga. Ale każda wielka podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Informacja o naszych prawach i obowiązkach oraz konsekwencja w działaniu – to dwie szyny tego samego toru, po którym dojedziemy do Wolnej Polski!