czwartek, 16 marca 2017

Józef Mackiewicz - o nacjonalizmie i fetyszu zgody

Przyjął się powszechnie sąd, że Sowiety, popierając często różne nacjonalizmy, zwłaszcza wśród ludów kolorowych, mają wyłącznie na celu podsycanie ich nienawiści do białych tzw. "imperialistów", aby tym ostatnim robić, gdzie można, trudności, a następnie samym tym łatwiej zagarnąć te kolonie. Oczywiście tak jest. Ale podsycając nacjonalizmy, bolszewizm toruje sobie drogę do tym łatwiejszego opanowania jednocześnie - mentalności tych ludów. Bolszewizm nie jest bowiem dziś pojęciem gospodarczo-socjalno-politycznym, a jest wynalazkiem psychologicznym przeistaczającym, a jak się to u nich mówi: "przekuwającym" wielotorowość ludzkiej indywidualności w jednotorowego robota. Powiadają, że nacjonalizm jest wrogiem bolszewizmu; owszem, ale - wyradzając się w ciasny nacjonalizm, właśnie przez swą ciasnotę działa, funkcjonuje na obrotach nieraz bardzo zbliżonych do bolszewizmu. W ten sposób mózg ludzki, raz już wdrożony do tego rodzaju obrotów myślowych, łatwiej poddaje się bolszewizacji, niż taki, który działa na obrotach szerokich, ogólnoludzkich ideałów wolności.

Na srebrnych monetach dawnej Rzeczypospolitej widniał napis po łacinie: "Dobro Republiki najwyższym prawem". Nie jest to slogan odpowiedni na dzisiejsze czasy, gdy cała ludzkość zagrożona jest niebezpieczeństwem niewoli sowieckiej. Szczególnie zaś nie może pasować do Polaków, z których znaczna część jest najlepszymi obywatelami Stanów Zjednoczonych, a nie przestaje być przez to dobrymi Polakami. To właśnie w Sowietach: dobro partii bolszewickiej jest najwyższym prawem...

Otóż wydaje mi się, że Polacy zbyt często zapominają o tym niezbyt fortunnym, a trochę niebezpiecznym sąsiedztwie sloganów... Nie! Najwyższym prawem nie jest dziś ani dobro Republiki, ani dobro partii, ale sprawiedliwość powszechna i ideały ogólnoludzkie! Dziś nie taka czy inna linia graniczna jest ważna, a ważne jest, żeby w tych liniach granicznych można było żyć jak człowiek, a nie jak żyją odarci z wolności osobistej i godności ludzkiej niewolnicy bolszewickiego systemu.

Dążąc do chwalebnej i rozumnej zgody, powinniśmy i na emigracji wystrzegać się narzuconej z góry jednokierunkowości myślenia, szablonowych wzorów i totalitarnej "jednomyślności". Powiedziałem: "... i na emigracji". Może raczej powinienem był powiedzieć: "zwłaszcza na emigracji", na emigracji, która jest protestem przeciwko niewoli m. in. także myślowej, narzuconej krajowi. Niechże tam w kraju wiedzą, że dyskutujemy i kłócimy się nawet, bo - mamy do tego prawo. Bo jesteśmy wolni i im też przywrócić chcemy nie żadne wypieczone z góry formułki i dyrektywy, ale wolność. Wolność myślenia i wolność wypowiadania się.

Dziennik Polski (Detroit) 1952 nr 126