Krążą od jakiegoś czasu w sieci obrazki z piłkarskich stadionów sugerujące, że polityka zaczęła wchodzić również do tej, wydawałoby się wolnej jak dotąd od polityki, neutralnej strefy. 22 ludzi uganiających się za piłką, po murawie o długości 100 m i szerokości 70 m oraz dziesiątki tysięcy rozemocjonowanych tym kibiców, w opinii Stanisława Lema stanowiło dowód na fałszywość nazwy gatunku jaką pysznie określił siebie człowiek: homo sapiens - istota myśląca. Pomijając sensowność kopania się po kostkach na dużym trawniku, to jednak czysta sytuacja stadionowa uchodziła dotąd za wolną od polityki, sport to sport wszakże i jak w małżeńskiej sypialni, poza zdrowymi emocjami związanymi z kibicowaniem swojej drużynie, nie powinno się tu dopuszczać żadnych innych elementów. Mówiąc inaczej piłka nożna podobno, jako jedna z niewielu rzeczy w tym kraju, pozostała mniej lub bardziej od tej polityki wolna.
Cóż, pozostaje tylko smutno skonstatować, że opinia o braku związków piłkarskich zapasów z polityką, jest kolejnym dowodem na słuszność przekonania Lema o kuriozalności nazwy naszego gatunku. Polityka bowiem, zupełnie jak Chińczycy, od długiego czasu trzyma się na stadionach mocno. Korupcja w PZPN, związki finansowe klubów piłkarskich z politykami, określone działania medialne podtrzymujące różne mity na temat piłkarskich kiboli - to wszystko jest przecież przejawem dosyć silnych związków piłki nożnej z polityką właśnie. Kto tego nie widzi jest jak dorożkarski koń z klapkami na oczach: wokół burza, samochody, przechodnie, a on idzie spokojny i silny w swojej wierze, że świat jest taki, jak ta pusta droga przed nim. Czy też raczej: jak ta piłka tocząca się po zielonej murawie.
Prezentowani nie raz w naszych wspaniałych wolnych mediach jako bezmyślni, kibole zaczynają się buntować. Przy czym bunt przechodzi w konkretne działania, zupełnie inaczej niż w większości przypadków naszego biernego społeczeństwa, całkowicie obojętnego na bicie dziennikarzy na ulicach, albo na społeczne protesty wobec działań na szkodę Państwa. Na razie są to pojedyncze akcje, ale można domniemywać, że będzie ich coraz więcej i niedługo rozpocznie się jakaś kolejna kampania walki z kibolami, zakończona ugodą pomiędzy władzami klubów i przedstawicielami kibiców. Spodziewam się też, że w jej wyniku kontrola wejść na stadiony, do tej pory nie do wyegzekwowania przez służby porządkowe wobec stadionowych hooliganów, teraz zacznie bezbłędnie wyłapywać niebezpieczne jednostki zagrażające spójności oprawy piłkarskiego widowiska jakimiś nieodpowiedzialnymi pseudopolitycznymi happeningami.
Powróci wtedy na stadiony apolityczna piłka, zarządzana przez apolityczne władze klubów, których kibice będą wznosić jedynie apolityczne okrzyki na temat tego, kto są pany a kto ch...
Niespełnione rządu obietnice = temat zastępczy kibice:
Szechter przeproś za ojca i brata:
Gówno prawda:
Lepiej być martwym niż czerwonym:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz