Trudno się dziwić emocjom wywołanym przez refleksje Roberta Mazurka po 10 kwietnia 2012 roku. Refleksje te są komentowane po obu stronach smoleńskiego sporu, lecz co najciekawsze, obie strony skwapliwie milczą o pierwszej części artykułu, opisującej liczne przykłady - jak to ujął sam autor - „braku klasy” obecnej władzy. Kontrowersje wzbudzają natomiast wszystkie potknięcia i niestosowności zauważone na Krakowskim Przedmieściu przez autora tego ciekawego tekstu.
A przecież jeśli się dobrze zastanowić, to trudno się nie zgodzić z Robertem Mazurkiem w prawie każdym punkcie jego artykułu. Pominę pierwszą część opisującą ocenę dokonań obecnej ekipy rządzącej, ale z innego powodu niż większość komentatorów. Uważam, że jest ona najwyraźniej jasna i klarowna. Brak kontrowersji w tej materii wskazuje, że zarówno zwolennicy opozycji jak i sympatycy partii rządzącej zgadzają się co do takiej, a nie innej oceny dokonań ugrupowań rządzących dzisiaj Polską. Już samo to jest powodem, dla którego warto do tego tekstu zajrzeć. Ta zaskakująca zgodność jest też niewątpliwie zjawiskiem dającym nadzieję, że w przyszłości uda się jednak znaleźć punkty styczne w ocenie sytuacji i kondycji Państwa, co będzie niezbędne przy krokach zmierzających do jego naprawy, po latach obecnie trwającej dewastacji.
Wracając do samego tekstu. Podzielam zażenowanie autora nieobecnością na Krakowskim Przedmieściu jakiejkolwiek innej niż PiS partii politycznej. Zgadzam się, że ta nieobecność to manifestacja klasy ludzi, dla których partyjny kolega jest użyteczny jedynie wtedy, gdy jest w stanie przycisnąć guzik w sejmowej maszynce do głosowania. To niewątpliwie cenna informacja dla wszystkich o poziomie zwykłej ludzkiej przyzwoitości konkretnych osób. W katastrofie smoleńskiej zginęli politycy i państwowi urzędnicy, więc obecność ich kolegów na Krakowskim Przedmieściu jest całkowicie naturalna i zrozumiała. Fakt, że w miejscu, do którego kierowali swe kroki Polacy już w pierwszych godzinach po katastrofie, obecny jest tylko PiS – dla mnie jest to powód do uznania, a nie pretensji.
W organizację obchodów oprócz polityków PiS najbardziej zaangażowali się ludzie należący do Klubów Gazety Polskiej. Jest to realny ruch społeczny całkowicie poza kontrolą mediów głównego nurtu, podobnie jak Ruch Rodziny Radia Maryja. Ruch obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, dla którego Gazeta Polska jest naturalnym organizacyjno-informacyjnym zapleczem. Ruch często prostych ludzi, przejętych obserwowaną i opisywaną nie tylko przez Gazetę Polską, ale często również przez takie tytuły jak dziennik Rzeczpospolita, czy tygodnik UważamRze, postępującej dewastacji struktur, instytucji oraz fizycznej infrastruktury naszego wspólnego państwa. Czy powinni milczeć o swoim udziale i zaangażowaniu? Czy transparenty z nazwą miasta, z którego przyjechała dana grupa ludzi służą niedopuszczalnej w warunkach żałoby promocji tego miasta? Czy też są czystą informacją mającą na celu jedynie zamanifestowanie obecności?
Na Krakowskim Przedmieściu 10 kwietnia 2012 roku mi też przeszkadzała ta ciągnąca się litania podziękowań dla Gazety Polskiej, dla Naszego Dziennika, dla Solidarnych 2010, dla radia Maryja, dla TVTrwam, bo jak tak wymieniać wszystkich to wszystkich, zabrakło mi podziękowań dla tygodnika UważamRze, dla portali informacyjnych typu wPolityce.pl, Blogpress.pl, Niepoprawni.pl itd. Zasługi można by wymieniać długo i pewnie kiedy indziej, tylko z drugiej strony kiedy jest dobry czas i miejsce by podziękować tysiącom ludzi dobrej woli tak, by te podziękowania dotarły do możliwie największej grupy osób? Czy jakiekolwiek medium zająknęło się o podziękowaniach Jarosława Kaczyńskiego dla Blogerów za szukanie prawdy?
Może i spotkanie żałobne nie jest najlepszym momentem na tego typu działania, może powinni zrezygnować z tego, a może wręcz powinni przeżyć tę żałobę w nabożnej ciszy, skupieniu i modlitwie? Może jednak rację ma premier, że to nieobecność na Krakowskim Przedmieściu była najlepszym wyrazem hołdu o zabitych w smoleńskiej katastrofie? Idźmy dalej, może faktycznie powinniśmy milczeć także o ofiarach Katynia? A może powinniśmy milczeć też o ofiarach holocaustu? Może powinniśmy pozamykać obozy koncentracyjne i zaorać te wielkie bezproduktywne obecnie łąki, zaś wycieczki młodzieży z Izraela powinniśmy przekierować na tereny budowy polskich autostrad, bo trzeba patrzeć w przyszłość, a budowa autostrad w Polsce jest bardzo przyszłościowa i na pewno szybko się nie skończy. Konsekwencje zdecydowanie za mocno przekraczające granice absurdu? Przykład walki z lekcjami historii pokazuje, że branie pod uwagę całokształtu działań Państwa po smoleńskiej katastrofie nie jest przesadą, ani doraźną polityczną manipulacją, lecz koniecznością, jeśli chcemy dobrze zrozumieć procesy likwidujące polską państwowość.
Całkowicie zgadzam się też z Robertem Mazurkiem, że „w rocznicę śmierci nie przynosi się szubienic na plakatach, transparentów i głów zdrajcy w ruskiej czapce”. Nie gasi się też papierosów na szyjach modlących się kobiet, nie pluje na klęczące staruszki, nie przynosi krzyży z puszek po piwie Lech, nie robi się wielu różnych rzeczy, które mimo wszystko wydarzają się ciągle i niepotrzebnie. Nie zawiesza się chyłkiem pamiątkowej tablicy z nieuzgodnionym z nikim tekstem, nie sprząta palących się jeszcze zniczy, nie pozwala się na niszczenie dowodów. Tak, były pod Pałacem i na placu Zamkowym niewłaściwe hasła. Były też pewnie niewłaściwe zachowania skwapliwie później nagłośnione przez telewizje - ja osobiście ich nie widziałem. Ale w końcu mamy wolność słowa? Czy centralnie sterowaną partyjną propagandę, w której za pojawienie się nieprzyzwoitego hasła albo niepoprawną teatralną sztukę odpowiada pierwszy sekretarz?
Do dziś wszyscy pamiętamy rzucone przez zirytowanego Lecha Kaczyńskiego do zbyt nachalnego wyborcy skandaliczne „spieprzaj dziadu”. Wszyscy pamiętamy tę wypowiedź, bo była to chyba jedyna zarejestrowana wypowiedź Lecha Kaczyńskiego wychodząca poza przyjęte standardy statecznego profesora prawa. Jakże liczne bon-moty Niesiołowskiego, Palikota, czy innych tuzów ekipy rządzącej jednym uchem wpuszczamy drugim wypuszczamy, bo nie są one czymkolwiek wyjątkowym, lecz stanowią immanentny składnik języka tego środowiska. Od prezydenta wymagamy więcej i to zrozumiałe. Od pierwszego prezydenta nieuwikłanego w przeszłości we współpracę ze służbami PRL wymagamy ponadstandardowo więcej. Ani Wałęsa, ani Kwaśniewski, ani obecnie Komorowski nie zaskakują nikogo swoimi prostackimi gafami. Od nich nie wymagamy tak wiele, jak od zwykłego przeciętnego przechodnia na Krakowskim Przedmieściu w dniu rocznicy smoleńskiej katastrofy.
Tak, ja też więcej wymagam od tych ludzi. Dlatego przychodziłem, przychodzę i będę przychodził pod Pałac Prezydencki jeśli tylko będą tam zbierać się ci ludzie. Będę przychodził, by dać świadectwo, by w miarę możliwości zareagować, gdy ktoś nie będzie spełniać standardów człowieka przyzwoitego. Będę przychodził, by patrzeć jak złość i frustracja wykluczonych z publicznego dyskursu zamienia się w spokojną pewność siebie dojrzałych obywateli. To jest proces i nie jest to proces bezbolesny. Ale z tymi konkretnymi ludźmi warto nawet stracić i na pewno warto o nich pamiętać. A o tamtych ludziach, z którymi nie warto nawet znaleźć - o tamtych ludziach warto zapomnieć. I w zasadzie jest to jedyna rzecz którą można z nimi zrobić.
W mojej relacji z 10 kwietnia 2012 roku opisałem co widziałem. Opis zawsze jest wyborem. Czasem wyjątkowe wydarzenie jest znaczące, czasem jest marginesem do pominięcia. Mamy różne oceny dotyczące tego co jest warte zauważenia, dlatego tak ważny jest pluralizm przekazów. Też widziałem radykalne hasła na transparentach, też słyszałem całkowicie niepotrzebne śpiewanie „100-lat”, też z zażenowaniem słuchałem skandowania „Jarosław, Jarosław”. Tylko czy był to najważniejszy element tego dnia? Czy ludzie rzeczywiście przyszli tam na polityczny wiec? Czy pamięć o zabitych w katastrofie politykach i urzędnikach państwowych jest polityczna? Wątpię i szczerze mówiąc jestem przekonany, że wątpiła w to znakomita większość ludzi krążących tego dnia po głównej arterii warszawskiej Starówki. Mi też było przykro, że jedyną partią obecną w tej okolicy jest PiS.
Robert Mazurek chciałby spokojnej chwili zadumy i żałoby tego właśnie dnia. Też tego chciałbym. Chciałbym mądrych refleksji odpowiedzialnych mężów stanu, którzy na co dzień różnią się w kwestii metod organizowania życia państwa, ale wobec ogólnopaństwowych kataklizmów wspólnie pochylają głowy nad ofiarami wyjaśnionej, rozliczonej i zamkniętej tragedii. Chciałbym oglądać uroczyste obchody z udziałem najwyższych urzędników Państwa w miejscu, które obywatele intuicyjnie i zbiorowo wybrali na miejsce manifestacji swojej pamięci. W pełni podzielam te idealistyczne oczekiwania redaktora Mazurka. Jednak państwo w którym przyszło nam żyć, dalekie jest niestety od tego przecież racjonalnego i realnie osiągalnego „ideału”.
Przewaga instytucjonalna i komunikacyjna jednej strony poważnie zakłóca efekt równowagi pluralistycznego świata. Uciekanie rozsądnych ludzi na wewnętrzną emigrację doprowadziło do tego, że brakuje nawet zwykłych konferansjerów, którym wyczucie i opanowanie pozwoliłoby rozpoznać, jakie zachowanie ewidentnie nie pasuje do danej sytuacji. Rezygnacja i wycofanie sprawnych i jednocześnie przyzwoitych organizatorów pozwala przejmować pałeczkę szemranym typom, którzy nie wahają się przed wycinaniem zagrażających konkurentów. Czy to wina skorpiona, że ukąsił jednak swojego wybawcę? Mimo wszystko pamiętajmy, że żyjemy w jednej Polsce, w której mieszka 38 mln ludzi, a jak wiadomo gdzie dwu Polaków tam trzy zdania, więc lekko nie będzie. Dlatego nie zamierzam rezygnować z przychodzenia na Krakowskie Przedmieście, dlatego nie zamierzam obrażać się na zbyt daleko idący radykalizm niektórych, ale też nie zamierzam obrażać się na zbyt daleko posunięty idealizm innych. Polski nie stać dzisiaj na fochy.
Zgadzam sie z Panem. Zreszta, tak bardzo trudno czasami bezwiednie wyczuć co jest okrzykiem wznoszonym spontanicznie, w przypływie pięknych emocji (w końcu Jarosław Kaczyński, jako brat śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ten który - nie zapominajmy - miał zginąć wraz z innymi w Smoleńsku a nie poleciał i żyje - jest postrzegany przez sympatyków za najważniejszą postać po tej stronie sceny politycznej i właściwie nadzieję na wybawienie z tej sytuacji) a co podpuszczonym przez celowo ustawionych prowokatorów okrzykiem wywołanym po to by później próbować kompromitować dane wydarzenie. Ja uważam relacje Pana Mazurka za ciekawą lecz szkodliwą, ale nie dlatego że z jego idealistycznego punktu widzenia przyszłościową, lecz dlatego że uderzającą ponownie w i tak chwiejną jedność. Czy napisał on tak na zamówienie czy z własnej emocjonalnej wol ? Czyżby sentymenty, czy po prostu walka o przetrwanie w miejscu pracy - już nie chronionej ? Dlatego Panu przyznaje rację, nie stac nas na fochy nie stac na ciągly zamęt, bo na tym korzystają od razu i z radością oponenci. Ale jak trudno ciągle o jedność i a moze jest to takze wynik ciaglego rozrabiania środowiska przez ustawionych rozrabiających ? Jak Pan myśli ? Nieobecność innych ugrupowań prawicowych, no cóż, czy nie wymagamy zbyt wiele ? W ten sposób pokazują jedynie że faktycznie nie istnieją. I tak bardzo dobrze, że było tyle reprezentacji - ile było, bo to wszystkim zaimponowało a co poniektórych bardzo zdenerwowało. Było to widać w piątkowej dyskusji w sejmie. I tego trzeba się trzymać. Z pozdrowieniami,
OdpowiedzUsuńZapytam czy gdyby zginął Prezydent Wałęsa albo Kwaśniewski też tak wyglądałoby obchodzenie żałoby? Rocznic tragedii? Coś mi się wydaje, że nie. Żałoba jest sprawą OSOBISTĄ. Bardzo przeżyłam 10 kwietnia 2010, ale po tygodniu chciałam zamordować każdego, kto wypowiadał słowo Smoleńsk. Zdewaluowano tragedię, zaczęto zwykłą polską nawalankę. Większość ludzi też ma tego dosyć. To trwa w narodzie niemal jak szantaż: Smoleńsk i polak-katolik. Nie, nie i jeszcze raz nie! Walczymy każdego dnia o przeżycie, w pracy, w domu, chcemy zapewnić bliskim lepszy świat. Tak rozumiem patriotyzm: codzienne trwanie w Polsce i z nią. Nie potrzebuję do tego smoleńskiej martyrologii i wzajemnego opluwania. Dlaczego do niektórych to nie dociera? Nie czuję się gorsza, ani mniej polska od ludzi z Przedmieścia, choć nigdy tam nie pójdę, z wielu powodów.
OdpowiedzUsuńA co do psucia struktur państwa, to ono zaczęło się - co najmniej - od rządów lewicy. To wtedy zniszczono wszystko co zaczynało być dobre: edukację, służbę zdrowia, samorządy. Teraz zbieramy tego owoce.
Zgadzam się. "Zdewaluowano tragedię, zaczęto zwykłą polską nawalankę." Też miałem i mam tego dosyć. Także nie czuję się ani gorszy ani lepszy, czy bardziej lub mniej polski od ludzi, którzy z różnych powodów nigdy nie pójdą na Krakowskie Przedmieście. Codzienne trwanie w Polsce i z nią jest tym, co pozwoliło przetrwać Zabory i okres PRL-u.
OdpowiedzUsuńPoniekąd rozumiem ochotę mordowania za wypowiadanie niepożądanych słów, podobnie jak za dopowiadanie słów, które nigdy nie padły, czy opisywanie faktów które nigdy nie miały miejsca, jednak uparcie stać będę na stanowisku, że mordowanie pozostaje zbrodnią niezależnie od powodów, które do tego mordu doprowadziły. Dlatego poradzić mogę wyłączenie telewizora i częstsze rozmowy z sąsiadami i znajomymi - to naprawdę pozwala przywrócić właściwe miary rzeczy.
A Pamięta Pan i Pani jak spadł helikopter z rządem SLD na pokładzie ? I jak szybko wówczas wyjaśniono przyczyny i okoliczności tej katastrofy, mimo że żadnej władzy nie jest na ręke wyjaśnianie takich spraw i mimo tego że wszyscy przeżyli i skutki byly znacznie mniej tragiczne (nie umniejszam wymiaru nieszczęscia które spotkało tych ludzi jako ludzi, każdy taki wypadek jest straszny i nikomu się tego nie życzy). A gdy spadł samolot wojskowy pod Mirosławcem ? Wyjaśniono to wszystko szybko, choc było to niewygodne, społeczeństwo otrzymało prawdziwy przekaz informacji na ten temat. A co działo się od początku po Smoleńsku ? Czy może Pani te różne historie porównać ? Chcieliśmy jako Polacy usłyszec nie że byl zamach albo że była tylko straszna katastrofa, chcieliśmy aby rzetelnie to wyjaśniono, Obiektywnie i uczciwie, bez matactw i tchórzostwa, i aby Ci którzy za to odpowiadali - ponieśli odpowiednie konsekwencje. Ale tak sie wlaśnie nie stao. Kłamstwa, matactwa, oddanie Rosjanowm w ręce całego śledztwa, ukrywanie dowódow, obelgi i zniewagi pod adresem tragicznie poległych, oskarżanie niewinnych, insynuacje, fala nienawiści ktora do dzisiaj plynie z prorzadowych mediów i tamtej strony politycznej w stronę tych którzy do dzisiaj cierpią z braku poległych najbliższych i argogancji z jaką sie Pamięć o nich oficjalnie traktuje. To Pani nazywa polską nawalanką ? To nie jest nawalanka, tylko otwarta wojna ze zdrową swiadomoscia ludzi i postawą obywatelska wobec własnego Narodu. No pewnie, to jest nawalanka, jeśli się uważa że nasz kraj to jest piaskownica.. Tylko proszę może wreszcie przejrzeć na oczy i zobaczyć, w jakim kierunku zmierza teraz ten kraj i co robi się aby takim jak Pani do końca uniemożliwić normalne funkcjonowanie i rozumienie, jak dalece działa się na rzecz tego, aby Pani - nie łatwa z pewnością - walka o codzienność trwała jak piekło do końca Pani życia. Tego Pani pragnie - dla siebi i innych, a przy okazji jeszcze - zdeformowanej po ciąglym psychicznym biciu po głowie duszy i umęczonych do granic nerwow ? Można oczywiście śmiało udawać, ze się tego nie widzi i widzieć nie chce. Ale skutki będziecie Państwo i wasze potomstwo odczuwać (a może już nic nie czuć) jeszcze przez dzisięciolecia. Można tak myśleć: "Co tam pańska zlamana noga, wie Pan jak mnie boli skaleczony palec?" I jeśli mówicie Państwo że was to nie dotyczy, to ja powiem tylko że "mnie to nie dotyczy - mówi ktoś, kogo pies ugryzł w protezę" Konformizm to droga do nikąd. Chyba że więcej Państwu nie potrzeba, ale wówczas próżna nasza dyskusja....
OdpowiedzUsuń