Na sobotnim Kongresie Mediów Niezależnych Jerzy Jachowicz słusznie zaapelował o konstruktywną pracę pozytywną. Podnosiło ten temat także kilka innych osób przemawiających na Kongresie. Idea ta wraca także w prywatnych rozmowach w wielu polskich domach. Charakterystyczne jest przy tym, że poprzestaje się na niewiele mówiących ogólnikach. Co to znaczy „praca pozytywna”? Co to znaczy „jałowe spory”? Dlaczego piętnowanie chamstwa nie jest konstruktywne? Warto w takich przypadkach odwoływać się do konkretnych przykładów.
Panuje dość szeroka zgoda co do diagnozy dzisiejszej rzeczywistości, w której króluje nihilistyczna indolencja zarówno instytucji władzy, jak i instytucji powołanych do kontrolowania tejże władzy. Taki stan mętnej aksjologicznie wody jest idealnym środowiskiem dla wędkarzy dusz, które nie są w stanie dostrzec, jak spomiędzy nich jedna po drugiej wyciągana jest wprost do siatki systemowego odławiacza. Pływamy sobie w poszczególnych stawach, nie zdając sobie sprawy, że stawy przedzielone są groblami, a nasza wolność w obrębie mętnego stawu jest platońsko czystą jaskiniową iluzją.
1. Węzły
Świetnie, ale gdzie są te punkty węzłowe służące systemowej kontroli? W mętnym środowisku trudno cokolwiek dostrzec, ale to wcale nie znaczy że nie warto próbować. Tym bardziej, gdy w obliczu szybko zmieniających się reguł, mało kto pamięta nie tylko jak powinny działać poszczególne elementy systemu i do czego one w ogóle służą. Zatem na początek kilka oczywistości.
A. Władza
Zgodnie z konstytucją władza w Polsce należy do Narodu. Władza jest sprawowana za pośrednictwem wybranych przedstawicieli (np. Prezydent, Sejm, Senat) lub bezpośrednio (referendum). Przedstawiciele Narodu zatrudniają urzędników państwowych, którzy pracują w państwowych instytucjach w imieniu i przede wszystkim na rzecz Narodu. Premiera, prezesa instytucji państwowej, generała mianuje przedstawiciel Narodu, a każdy pracownik państwowej instytucji odpowiedzialny jest, za pośrednictwem często tasiemcowo długiego łańcucha podległości, przed Narodem. Warto to sobie uświadomić. Szeregowy pracownik państwowej instytucji, dajmy na to sprzątaczka w Agencji Rządowej, zaniedbując swoje obowiązki, nie tylko naraża na szwank zdrowie jakiegoś innego pracownika biurowego, ale naraża na szwank funkcjonowanie państwa, przez co działa na szkodę całego Narodu.
Oczywiście, że skala szkody i jej konsekwencje są skrajnie różne w przypadku sprzątaczki w ministerstwie i prezesa państwowej spółki, ale warto być świadomym, że za tasiemcowo długim pośrednictwem każdy pracownik budżetówki pracuje na rzecz, albo na szkodę Narodu.
(Dlatego wymiana urzędników z powodów politycznych nie jest sama w sobie zła. Trzeba zawsze zapytać jak wyglądają efekty tej wymiany? Czy kompetencja starego urzędnika została zrównoważona oddaniem i patriotyzmem nowego? Tego nie da się stwierdzić na drugi dzień po nominacji. Ale też nie jest niemożliwa ocena dokonań po upływie jakiegoś czasu, np. jednej kadencji)
B. Dziennikarze
Ktoś musi przedstawicielom Narodu patrzeć na ręce i sprawdzać, czy działają oni zgodnie z interesami Narodu, czy zgodnie ze swoimi prywatnymi interesami. Interesy Narodu są trudno definiowalne i uchwytne, są one efektem z trudem wypracowanego przez przedstawicieli konsensusu politycznego, trudno więc znaleźć czytelne wskaźniki działania zgodnie z nimi. (Czasem jest to jednak dosyć proste, np. gdy vicepremier polskiego rządu wynegocjowuje najwyższą w Europie cenę gazu to jest działanie ewidentnie na szkodę interesów państwa.) Dużo łatwiej natomiast wychwycić działanie na rzecz interesu prywatnego. Dlatego działalność dziennikarzy skupia się w większości przypadków na ujawnianiu osobistych korzyści odnoszonych przez państwowych urzędników, w trakcie pełnienia przez nich swoich funkcji. To jest właśnie kontrolna funkcja dziennikarza. Informować o nadużyciach funkcjonariuszy państwowych, którzy powinni działać w interesie Narodu, a działają w swoim własnym.
Całkowicie pomijam tu inne funkcje dziennikarzy, bo przecież nie o nich jest ten tekst. Niemniej warto zdawać sobie sprawę, że funkcjonariusz państwowy, z racji swoich uprawnień i przynależności organizacyjnej do potężnej kasty urzędników, ma kolosalną instytucjonalną i nieformalną przewagę nad dziennikarzem. Nawet największa redakcja zatrudnia dużo mniej ludzi i o dużo mniejszym zróżnicowaniu kompetencyjnym, niż aparat państwowy. W przypadku małych regionalnych nieregularników albo wręcz samodzielnych dziennikarskich wolnych strzelców ta przewaga jest bezdyskusyjna. Dlatego dziennikarz podlega określonej ochronie i posiada szereg przywilejów, których nie ma „zwykły” szary obywatel z ulicy.
C. Sądownictwo
Dziennikarz, podobnie jak państwowy urzędnik, też człowiek i czasem zdarza się, że zamiast pilnować władzę, dziennikarz publicznie załatwia jakieś swoje prywatne porachunki. Czasem są to porachunki biznesowe, czasem ideologiczne. W takich przypadkach musi jakaś trzecia strona rozstrzygnąć spór, czy ujawniona informacja jest manipulacyjną konfabulacją lub kłamstwem, czy dobrze udokumentowaną prawdą. Taką instytucją rozstrzygającą jest oczywiście sąd. Sąd jest również instytucją, która może definitywnie potwierdzić lub zaprzeczyć dziennikarskim spekulacjom i doniesieniom.
W sprawnie zorganizowanym państwie, gdzie wszyscy obywatele poważnie podchodzą do wspólnej przestrzeni, w której się poruszają, prokuratura na sygnał obywatela (czasem jest to zwykły obywatel, czasem dziennikarz, a czasem spostrzegawczy prokurator z urzędu) wszczyna śledztwo, zaś sąd wydaje wyrok uniemożliwiając nierzetelnemu urzędnikowi dalsze działanie na szkodę państwa wraz z ewentualnym naprawieniem dotychczas wyrządzonych szkód. To samo dotyczy oczywiście nierzetelnego dziennikarza oraz każdego innego szarego obywatela, który popełnia przestępstwo.
D. Służby specjalne
Zdarza się, że obce państwa, albo wewnętrzne rodzime organizacje mafijne tak rozbudowują swoje organizacje, że normalne państwowe procedury tracą możliwość przeciwdziałania pozornej niekompetencji i nierzetelności. Pozornej, bo w istocie są to działania celowo dywersyjne, zmierzające do uniemożliwienia funkcjonowania całej organizacji państwa. Gdy urzędnicy działają w interesie nie Narodu tylko własnych organizacji mafijnych, gdy dziennikarze zamiast patrzeć władzy na ręce pilnują szczelności informacyjnej, zagłuszając każde doniesienie o nieprawidłowościach, gdy sądy skazują wygłaszających niepoprawne opinie poetów uniewinniając ewidentnych przestępców – wtedy obywatele nie wiedzą co się dzieje, tracą rozeznanie i żyją w mętnej aksjologicznie wodzie, w której... wiadomo.
Aby nie dopuścić do takiej sytuacji istnieją tzw. służby specjalne. Mają one na celu rozpoznanie zagrożeń na zewnątrz państwa, czyli wiedzieć, które państwo jest nastawione wrogo, a które przyjaźnie, komu zależy na współpracy, a komu na konflikcie, w przypadku państw wrogich wiedzieć jak najwięcej o agresywnych planach dotyczących własnego państwa. Drugim obszarem działania służb specjalnych są zagrożenia wewnętrzne. Skorumpowani urzędnicy, agenci wynoszący tajne informacje na zewnątrz, ale też najtrudniejsza kategoria zagrożenia – agenci wpływu destabilizujący funkcjonowanie państwa poprzez wprowadzanie zamętu aksjologicznego.
Nie chodzi tu o to, by takich ludzi wyłączyć całkowicie, wydalając ich np. z kraju albo wsadzając do więzienia. Chodzi przede wszystkim o ich lokalizację i odseparowanie od struktur organizacyjnych państwa. Niech skorumpowany sędzia zajmie się pisaniem wspomnień. Niech agresywny polityk zajmie się sadzeniem buraków. Niech kłamliwy dziennikarz zajmie się zwiedzaniem świata i handlem zegarkami. Są zawody zaufania publicznego, w których oprócz kompetencji niezbędne jest posiadanie pewnych walorów etycznych, które manifestują się zwyczajną ludzką uczciwością. Jeśli ktoś zdradził raz, może to zrobić i drugi raz. Dlatego nie zatrudnia się pedofila w przedszkolu, dlatego nie zatrudnia się złodzieja w policji.
Tyle prostego przypomnienia oczywistości. Jak to się ma do konstruktywnej pracy dziennikarza?
2. Kontrola
Dominującym zjawiskiem w pracy dziennikarzy reżimowych jest coś, co w czasach PRL było nazywane mowa trawa. Faluje, wraca, kołysze się, ale nic z tego nie wynika. Przelewa się z pustego w próżne woda słów komentujących słowa. Nie ma rozmowy o działaniach, nie ma komentowania znaczenia faktów, są niekończące się łańcuchy komentarzy do komentarzy. Dobrym przykładem jest rozmowa Beaty Michniewicz z Jarosławem Gowinem w radiowej Trójce:
BM: czy chce pan zostać prezydentem?
JG: (dość długa przepychanka między dziennikarką a politykiem, w końcu przyciśnięty Gowin odpowiada:) nie jest realne aby w Polsce był prezydentem polityk o moich poglądach
BM: ale ja pytam o prezydenta Krakowa?
JG: yyyy… na razie jestem ministrem sprawiedliwości.
BM: a czemu służą spotkania z innymi politykami? (Tu następuje dyskutowanie o dyskutowaniu o książkach z Kowalem i tak się to toczy niemal do końca programu)
Żadnych pytań o dokonania, żadnych próśb skomentowania konkretnych decyzji, żadnych próśb sprecyzowania najbliższych zamierzeń. Po co? Trzeba by się przygotować, a następnie za jakiś czas rozliczyć z uzyskanych odpowiedzi? Przecież nie trzeba tego robić, bo i tak nikt z przełożonych tego nie oczekuje. To tym bardziej po co się wysilać, gdy za wysiłek można skończyć jak Michał Karnowski albo Krzysztof Skowroński?
Zbyt dociekliwych dziennikarzy, zbyt zjadliwych satyryków, albo zbyt radykalnych poetów pozywa się do sądów, za rzekome szkalowanie firm i instytucji. Sędziowie, którzy w swoich szeregach tolerują ludzi wydających wyroki śmierci na walczących z hitlerowcami żołnierzy Armii Krajowej i nie chcą zgodzić się na ich sądzenie, dzisiaj wydają wyroki takie, jakie pasują władzy, która z tolerancji, czy wręcz z miłości do przestępców uczyniła swoje wyborcze hasło. Prokurator lub sędzia, który jest zbyt uczciwy, w najlepszym razie kończy jak Andrzej Witkowski, którego po prostu odsunięto od sprawy zabójstwa ks. Popiełuszki.
Osłona kontrwywiadowcza zamiast ochraniać Naród przed wewnętrzną i zewnętrzną agenturą, przed szantażowaniem kluczowych osób w Państwie, ochrania te kluczowe punkty węzłowe systemu przed osobami o osobowości nakierowanej na służbę Narodowi.
Trudno się dziwić szeregowym dziennikarzom, którzy próbują wiązać koniec z końcem jak każdy inny obywatel, z niewolniczą pętlą ubezwłasnowolnienia kredytowego, że widząc od środka cały skomplikowany mechanizm, uciekają w hipokryzję i z tym większą gorliwością przekonują sami siebie, że światem rządzą zdrowe i demokratyczne zasady, im mniej w to wierzą. To samo się dzieje z obywatelami, prostymi ludźmi, którzy są dużo mądrzejsi niż się to wydaje redaktorowi Lisowi i widząc co się dzieje, także próbują zakrzyczeć swój wewnętrzny skowyt, afirmując obezwładniająco ubezwłasnowolniającą rzeczywistość.
3. Obszar działania
Czy jest wyjście z tej matni sieciowego współuzależnienia? Oczywiście. Przykład Muhammada Junusa z Bangladeszu pokazuje, że jest wyjście nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji. Ten przykład nie pokazuje metody, tylko jest dowodem na możliwość. Metoda musi być dostosowana do naszych warunków.
Czy jako obywatele mamy jakikolwiek wpływ na polityków? Nie mamy. Przewaga w postaci specjalistycznej wiedzy socjotechnicznej jest nie do przeskoczenia. Politycy precyzyjnie sterują naszymi emocjami, a nawet tematami naszych rozmów. Ile osób rozmawiało w ostatni weekend o przegłosowaniu podwyższenia wieku emerytalnego? A ile osób zawzięcie dyskutowało o chamstwie Palikota i Niesiołowskiego? No właśnie.
Czy jako obywatele mamy jakiś wpływ na sądownictwo? Nie mamy. Skoro oni nie chcą sami oczyścić swoich szeregów z sądowych morderców i ewidentnych przestępców, to my tym bardziej tego nie zrobimy. Cokolwiek z sądownictwem mogą zrobić jedynie nasi przedstawiciele, a na tych obecnych wpływu też nie mamy, więc…
Podobnie ze służbami specjalnymi. Ich budowa od podstaw, zaangażowanie zupełnie nowych ludzi, którzy mają propaństwową postawę etyczną powinna być pierwszorzędnym celem każdej formacji, która za cel stawia sobie polską niepodległość. Ale na funkcjonowanie tychże służb bezpośredniego wpływu na pewno nie mamy.
Czy jest sens angażować swoją energię w komentowanie spraw na które nie mamy wpływu? Nie ma sensu. Sprzątaczka powinna sprzątać, urzędnik w okienku powinien obsługiwać petentów, a dziennikarz powinien… no właśnie, co powinien dziennikarz, aby państwo wróciło do Narodu?
4. Propozycja
Konsekwencja. Nie odpuszczajmy tematów. Mam wrażenie, że w dziennikarstwie obowiązuje dziwna zasada nie wracania do kiedyś podjętych tematów. Od kilku dziennikarzy słyszałem w różnych sprawach: jak to nie chcę o tym pisać, przecież napisałem artykuł dwa lata temu na dwie kolumny! Są pewne sprawy, które ewidentnie powinny zakończyć się zupełnie konkretnymi konsekwencjami dla konkretnych osób. Jeśli odkryłeś taki przypadek nie odpuszczaj go. Jeśli nie jesteś w stanie pociągnąć tej sprawy, jest trochę stowarzyszeń, które takimi sprawami się zajmują. Ty możesz pilnować toku i informować o postępach. Raz na kilka miesięcy, ale zawsze podając przybliżony termin następnej rozprawy.
Niech opisywane podmioty wiedzą, że jeśli raz ktoś się nimi zainteresował, to nie ma przebacz. Albo szybko oczyszczą się z zarzutów momentalnie reagując na nieprawidłowości, albo środowisko dziennikarskie już nie odpuści, dopóki sprawa nie zostanie zamknięta. Siła parlamentarnego zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza polega w głównej mierze na konsekwencji jego działania.
Minimalizacja ocen, maksymalizacja informacji. Zaufajmy inteligencji czytelnika. Dużo lepszy efekt przynosi informacja o tym co się wydarzyło i jakie zasady czy przepisy zostały złamane, niż epatowanie oceniającymi wykrzyknikami. Dobrym przykładem są dwa pierwsze oświadczenia Kongresu Mediów Niezależnych w sprawie decyzji KRRiT dyskryminującej TV Trwam oraz w sprawie zachowania posła Stefana Niesiołowskiego wobec red. Ewy Stankiewicz, w którym znalazła się kluczowa dla oceny sytuacji informacja, że "poseł nie ma prawa odmówić wypowiedzi dziennikarzowi, jeśli znajduje się w miejscu publicznym".
Faktycznie nastąpiła dewaluacja pojęć w rodzaju „skandal”, „hańba” i wiele innych. Na pozbawionych honoru ludziach nie robi to absolutnie żadnego wrażenia, a społeczeństwo znieczula się na komunikaty o faktycznie haniebnym poniżaniu instytucji państwa. To znieczulenie jest jednym z celów chamskich prowokacji, bo dzięki niemu możemy ciągle spierać się z różnymi ignorantami czy Jaruzelski faktycznie może nas uchronił przed III wojną światową, albo dlaczego Kiszczak jest człowiekiem honoru, albo czy Kukliński jest zdrajcą czy nie, albo czy Niesiołowski pobił dziennikarkę czy się bronił. (Równie dobrze można by się spierać, czy Hitler napadł w 1939 roku na Polskę, czy też może raczej bronił Niemców przed polską agresją, którą Polacy zaczęli w Gliwicach? Albo czy ZSRR napadło 17 września 1939 na Polskę, czy wziął w obronę ludność białoruską, ukraińską i litewską?)
5. Zakończenie
Na Kongresie Mediów Niezależnych, ze strony portalu Blogmedia24.pl, padła wstępnie przyjęta propozycja utworzenia portalu zbierającego informacje z różnych medialnych źródeł. Gdyby się powiodło utworzenie żywego portalu z bazą spraw, takiego agregatora informacyjnego, być może byłby to zalążek, namiastka niezależnego serwisu informacyjnego, z którego mogłyby czerpać wszystkie media naprawdę niezależne, czyli propaństwowe.
Jak na razie inicjatywa powołania przez PiS Biura Interwencji i Monitoringu nie zaowocowała żadnymi ogólnodostępnymi informacjami na temat jego działalności, a szkoda. Jeśli uda się zakończyć kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt spraw, jeśli ludzie zobaczą, że nie zawsze trzeba w sądzie przegrać, że istnieje wsparcie, wtedy zostanie przełamana ta demoralizująca i obezwładniająca aura obywatelskiej niemocy. Chcieć to móc. Głową muru nie przebijesz, ale razem można zbudować taran.
Jako obywatel, czytelnik prasy, chętnie bym przeczytał o dzisiejszym stanie sprawy uderzenia w twarz i kamerę Ryszarda Szołtysika przez współpracownika Lecha Wałęsy - Piotra Gulczyńskiego (prezesa Instytutu im. Lecha Wałęsy) po rozprawie Grzegorz Braun kontra Lecha Wałęsa w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Chętnie bym się dowiedział jak w końcu zakończyła się sprawa Piotra Staruchowicza, sprawa skopania Daniela Kloca przez policjanta Andrzeja Czajkę i wielu innych przypadków, których zakończenia nie mogę się doszukać. (Może ktoś z czytelników pomoże?)
Nic tak nie demoralizuje jak bezkarność przestępców. Wszelkie socjologiczne badania pokazują że najskuteczniejszym czynnikiem odstraszającym przestępców nie jest wcale wysokość kary, lecz jej nieuchronność. Jeśli przekraczający swoje uprawnienia albo niedopełniający obowiązków policjanci będą pociągani do odpowiedzialności, jeśli sprzeniewierzający się sprawiedliwości sędziowie będą nękani publikowaniem ich życiorysów, jeśli kłamiący dziennikarze będą płacić jakąkolwiek cenę za swoje kłamstwa – wtedy uruchomiona zostanie lawina, która zmiecie z powierzchni życia publicznego całe społeczne przyzwolenie na niegodziwość. Ale do tego czeka nas długa droga. Ale każda wielka podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Informacja o naszych prawach i obowiązkach oraz konsekwencja w działaniu – to dwie szyny tego samego toru, po którym dojedziemy do Wolnej Polski!
Świetne uzupełnienie, a może raczej powinienem napisać, że powyższa notka jest nieświadomym nawiązaniem do wykładu profesora Zybertowicza:
OdpowiedzUsuńhttp://wpolityce.pl/artykuly/28530-najglosniejsze-wystapienie-kongresu-polska-wielki-projekt-prof-zybertowicz-o-pulapce-spolecznej-u-nas-pelny-tekst
http://212.7.212.20/2011/10/raport-o-zagrozeniach-wolnosci-slowa-spjn.pdf
OdpowiedzUsuńPrzełamać strach w społeczeństwie.
OdpowiedzUsuńStosunek ludzi nauki, do tematu badania przyczyn tragedii smoleńskiej, jest przykładem na strach panujący w tych środowiskach.
Ten strach można powoli przełamywać, gdy coraz więcej ludzi będzie publicznie występować w imię prawdy.
Strach można przełamać wsparciem dla odważnych i nobilitacją ich postawy. Czyli informowanie i konsekwencja. ;-)
OdpowiedzUsuń