Kilka dni temu Stanisław Żaryn bardzo trafnie zauważył, że “opinia publiczna nie widzi przyczyn zepsucia państwa, nie widzi źródła patologii, które dają zepsute owoce. Zamiast tego Polakom serwuje się papkę, odpalając raz po raz przemysł przykrywkowy i wmawiając im, że to polska prawica jest zagrożeniem i przyczyną patologii. Takie głosy słychać od lat. Już samo to powinno otwierać oczy wielu ludziom, powinno zapalać czerwoną lampkę. Jednak nie zapala.”
W opinii wielu jest to efekt biznesowych ciągot patologicznego mafijnego układu, zmierzającego coraz wyraźniej w kierunku białoruskiego autorytaryzmu. Niewątpliwie opis tendencji jest trafny. Fakt, że od systemu nadzorowanego przez Łukaszenkę różni nas wiele szczegółów, jest z kolei wystarczającym pretekstem do zasłoniecia oczu i uszu na krytyczne głosy, praktykowane nie tyle przez osławione lemingi, ile po prostu przez pośrednich beneficjentów systemu.
Warto jednak także, obok podawania przykładów konkretnych patologii, obok analizowania sieci powiązań interesów, oprócz apelowania o racjonalne dysponowanie publicznym dobrem - warto też zastanowić się czasem, z czego wynika popularność patologicznej postawy kapitalistycznego egoizmu destrukcyjnie abstrahującego od dobra wspólnego? Zdrowy egoizm jest niezbędny do jakiegokolwiek sukcesu. Chęć zysku jest motorem gospodarki. Lecz warto pamiętać że pycha, brak umiaru, monokultura działań jest czynnikiem komunistycznie destrukcyjnym.
Jednym z fałszerstw współczesnej formy wynaturzenia demokracji jest utożsamienie tzw. "opinii publicznej" z głosem dziennikarzy wypromowanych jako “opiniotwórcze” nazwiska mediów głównego nurtu. Kryterium oceny od dawna nie stanowi "trafność opinii", “prawda” lecz “rozpoznawalność”. Czemu? Pisze o tym bardzo trafnie jeden z czołowych przedstawicieli francuskiej lewicującej socjologii, Pierre Bourdieu. Kryterium oglądalności, przekładające się na wpływy z reklam, zdominowało inne kryteria życia intelektualnego. Prymat wartości estetycznych, zwiekszających oglądalność nad filozoficznymi, takimi jak poszukiwanie prawdy, analiza logiczna, polityczna, socjologiczna, skutkuje schlebianiem masowemu odbiorcy, prowadzi do obserwowanego przez wielu "umiłowania intelektualnej papki". Stosowane jako remedium na całodzienny intelektualny wysiłek menadżera wieczorne “odmóżdżenie” kuchennymi rewolucjami albo opolskim kabaretonem stało się nie tylko poziomem aspiracji medialnych nadawców, ale sprawia, że medialni wydawcy tracą zainteresowanie dla utrzymywania kanałów, w których odmóżdżający się w pracy kasjer z supermarketu mógłby obejrzeć coś, co nie pozwoli szarym komórkom obumrzeć i dostarczy satysfakcji ze świadomości mechanizmów porządkujących świat.
I bynajmniej nie chodzi o programy analizujące ostatnie wypowiedzi polityków! Proszę przypomnieć sobie, na co można było się natknąć nawet w PRL-owskiej telewizji, a na co bardzo trudno się natknąć na dostępnych dzisiaj programach telewizji publicznej dużego "wolnego" "demokratycznego" kraju. Programy typu “Sonda”, analiza arcydzieł malarstwa, dyskusje o najnowszych książkach, historia architektury drewnianej... Programów tego typu jest coraz mniej i nadawane są coraz później. Argument podawany jest zawsze ten sam: niska oglądalność.
A przecież umiłowanie mądrości nigdy nie było domeną mas. Filozofia w szkolnych programach jednak istniała, by dostarczyć chętnym narzędzi logicznej analizy, narzędzi pozwalających odróżnić prawdę od fałszu, narzedzi umożliwiających rozpoznanie nieetycznych działań współobywateli. Znakomita większość nie miała nawet zamiaru tych narzędzi stosować w swoim codziennym życiu, podobnie jak trygonometrii, rozbiorów gramatycznych i wielu innych elementów wiedzy ogólnej, na którą wszystkie dzieci się zżymają: a na co mi to jest potrzebne? Lecz wiedza ta, jej przekazywanie w toku nauki robiło dwie rzeczy: dostarczało narzędzi umożliwiających nielicznym w danej zbiorowości pełnienie roli drogowskazu oraz budowało prestiż logicznego myślenia opartego na wiedzy, co skutkowało że osoby wskazujące drogę miały jakąkolwiek szansę wpływu na swoją małą społeczność.
Dzisiejszy prymat kryterium zysku nie tylko spycha na margines racjonalność i prawdę, ale poniżając nie przynoszące doraźnych korzyści kryteria, umożliwia nieetyczne działania, otwiera pole dla kłamstwa jako metody osiągania celów, a to z kolei niszczy zaufanie, które jest podstawą do wspólnych działań nawet małych zbiorowości. W ten sposób panowanie kryterium zysku w dłuższej perspektywie działa destrukcyjnie dla całego systemu gospodarczego i szerzej społecznego.
Reakcją na tę intuicyjnie wyczuwaną destrukcję cywilizacji jest całkowite negowanie wartości kapitalizmu. Reakcją na kapitalistyczną autodestrukcję jest popularność różnej maści lewackich, coraz bardziej radykalnych grup antysystemowych. Wobec zgłuszenia wartości filozoficznych narzędzi rozumienia rzeczywistości, poddając się przynoszącemu popularność a zatem i zysk emocjonalnej metodzie funkcjonowania, błędne koło autodestrukcji coraz bardziej się nakręca. Odległą analogię stanowi rewolucja dzieci-kwiatów i ich new-age-owych ideologii i sposobów tłumaczenia świata w kontekście światowego zagrożenia nuklearnym kataklizmem. W ówczesnym chaosie możliwości funkcjonowały pacyfistyczne grupy jarających marihuanę komun, ale też pojawiały się zbrodnicze grupy, jak ta kierowana przez Mansona, która wymordowała rodzinę i przyjaciół Romana Polańskiego.
Ponieważ emocje przyciągają publiczność, a zatem i reklamodawców, uzasadnione staje się abstrahowanie od rozumu, logiki, wnioskowania. Dobrym przykładem jest wywiad Roberta Mazurka w ostatnim dodatku Plus-Minus z posłem którego celowo nie wymienię z nazwiska. Człowiek ten nie widzi albo udaje że nie nie widzi, jak idiotyczne bzdury opowiada. Nie umiem tego inaczej uzasadnić jak chęcią wywołania emocji. Cóż nas może bardziej zirytować od bzdury? A jak się zirytujemy zaczynamy emocjonalnie opowiadać o swojej irytacji. W ten sposób nazwisko funkcjonuje w obiegu, a jak od dawna wiadomo "nie ważne jak mówią, ważne by nie pomylili nazwiska".
Oburzenie, irytacja nie jest metodą rozwiązania tego problemu. Emocje są celem irytujących działań. Musimy przywrócić prestiż rozumowi. Żaden wóz nie zajedzie daleko na jednym kole.
Boże, co za bełkot....
OdpowiedzUsuń