sobota, 26 maja 2012

Szokujące. Iran ma jakieś prawa!

Znów krzykliwy tytuł: Szokujące. Instytut Lecha Wałęsy publikuje ostro antyizraelską rozmowę z ambasadorem Iranu. "Media są w rękach syjonistów". Przeczytałem całą rozmowę oraz komentarz do niej i dochodzę do wniosku, że to faktycznie szokujące. Szokujący jest poziom agitatorskiego propagandowego języka i całkowity brak obiektywizmu. Zaczynając od samego tytułu, a na komentarzach kończąc. Zupełnie jakby Łukasz Adamski dał nazwisko zupełnie innemu autorowi. Ambasador Iranu broni interesów Iranu! Jakże drastycznie się to różni od postawy polskich dyplomatów! Niewątpliwie należy to potępić! Józef Mackiewicz mawiał, że jedynie prawda jest ciekawa. Smutne jest to, że najwyraźniej dla niewielu.

Wydawało mi się kilka dni temu, że zapisuję oczywistości apelując o umiar w ocenach, o rezygnację z epatowania czytelnika mocnymi słowami, które znieczulają społeczeństwo na komunikaty o faktycznie haniebnym poniżaniu instytucji państwa. Informacje o wywiadzie udzielonym przez irańskiego ambasadora zniszczyły to poczucie oczywistości i utwierdziły w poczuciu własnej naiwności.

Po pierwsze nie rozumiem dlaczego publikacja rozmowy z ambasadorem kraju, z którym mamy normalne dyplomatyczne stosunki może być szokująco niewłaściwa? Czy umożliwienie wypowiedzenia się jednej z zainteresowanych stron międzynarodowej konferencji jest skandalem? Zwłaszcza gdy konferencja dotyczy państwa, które tenże ambasador reprezentuje w naszym kraju? Czy zasada dziennikarskiego obiektywizmu tudzież zainteresowanie wszystkimi stronami sporu nie dotyczy niektórych państw? Nawet jeśli ambasador mówiłby szokująco skandaliczne rzeczy, to można by krytykować polskie czynniki dyplomatyczne za brak reakcji, ale krytykować medium publikujące taką rozmowę? Tylko dlatego, że jest powiązane z establishmentem? Pytam jako czytelnik prasy, a nie jako dziennikarz, którym nie jestem.

W moim odczuciu komentarz Łukasza Adamskiego jest przejawem niepotrzebnego mieszania spraw z różnych płaszczyzn, co z poszukiwaniem prawdy, czyli jedynej rzeczy która jest ciekawa, nie ma nic wspólnego. Według niego rozmowa z ambasadorem "jest pełna antyżydowskich urojeń i czystego antysemityzmu. Wywiad jest jaskrawym przykładem promowania islamskiego terroryzmu, który jest odpowiedzialny za śmierć setek tysięcy ludzi na całym świecie. Nie jest dla żadnego poważnego komentatora spraw międzynarodowych tajemnicą, że Iran jest obecnie największym zagrożeniem światowego pokoju." Nie będę pisał z czym kojarzy mi się taki język. Dość przywołać, że po ataku na WTC w 2001 roku, irański prezydent Chatami:

"był pierwszym muzułmańskim przywódcą, który potępił zamach, i pierwszym, który wysłał Ameryce kondolencje, otrzymawszy poparcie Najwyższego Przywódcy. Co więcej, irańskie władze, którym zwykle łatwo przychodzi organizowanie antyamerykańskich wieców z nieskończonymi chyba zapasami łatwopalnych amerykańskich flag, pozwoliły na całonocne czuwania przy świecach (bez flag) w Teheranie dla upamiętnienia ofiar zamachów. Pomocny był tu fakt, że za atakami stała Al-Kaida, którą Iran uważa za wroga w takim samym stopniu jak Zachód, a to, że Afganistan wkrótce padł ofiarą amerykańskiego gniewu, było jak dar z niebios, ponieważ, poza partią Baas Saddama Husajna, drugim najbardziej znienawidzonym przez Iran ugrupowaniem są talibowie."

Iran zaatakowany w 1998 roku przez Talibów z Afganistanu powstrzymał się od wypowiedzenia wojny, bo Iran doskonale wie co to jest wojna, po 8 latach walki z Irakiem, wspieranym głównie przez USA, Francję i ZSRR. Sporo innych informacji i przykładów zamieściłem w swojej relacji z lektury publicystycznej książki irańskiego autora. Zachęcam, bo zawsze warto wysłuchać także drugiej strony, choćby to był kat Warszawy. A Iran nim nie jest na pewno.

Już pierwsza "informacja" o wywiadzie okraszona jest komentarzem, jakoby zamiast rozmowy o problemach sporo było w nim "typowo lewicowej propagandy skierowanej przeciw Państwu Izrael". Jeśli jest jakieś podobieństwo do lewicowej propagandy to coraz silniejsze poczucie, że irańska nienawiść do Zachodu ma tyle wspólnego ze stanem faktycznym, co niegdyś imperialistyczne knowania światowych mocarstw wobec pokojowo nastawionego ZSRR.

Czemu ma służyć ta manifestacja antyirańskiej propagandy? Udowodnieniu, że Polacy nie są antysemitami? "Dowaleniu" Lechowi Wałęsie, który od dłuższego czasu kompromituje się kompletnie na każdym kroku? A może chodzi o dorównanie poziomowi intelektualnej kompromitacji?

A gdzie tu polska racja stanu? Może w propagandowej agitce wobec państwa nieustannie szkalowanego na arenie międzynarodowej? Polacy, którzy powoli ale konsekwentnie są obarczani winą za Holokaust, a przynajmniej za współudział, są wyjątkowo wyczuleni na wszelkie przejawy niesprawiedliwości. Chodzi o to by ich zdenerwować? Sprowokować do antysemickich polemik?

Iran niewątpliwie niejedno ma za uszami. I należy krytykować go za łamanie praw człowieka. Podobnie jak Rosję za polityczne zabójstwa dziennikarzy i eksterminację ludności na Kaukazie. Podobnie jak USA za organizowanie zamachów stanu w Ameryce Południowej i Środkowej. Podobnie jak wiele innych państw nie wyłączając Izraela, który także nie pozbawiony jest licznych paradoksów. Państwo żydowskie stara się pamiętać o polskich bohaterach, mających w Yad Vashem największą liczbę drzewek sprawiedliwych, ale też jednocześnie organizuje swojej młodzieży kontrowersyjne edukacyjne wycieczki do Polski.

Jednostronne spojrzenie, mieszanie spraw krajowych i środkowo-azjatyckich, schematyczne szufladkowanie – to wszystko na pewno nie służy prawdzie, porozumieniu i zgodzie. Metoda ta, oprócz tego, że wywołuje krótkotrwały efekt i długotrwałą frustrację, przede wszystkim niszczy wiarygodność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz