Na wstępie wyjaśnię tylko, że uważam się za ortodoksyjnego liberała, dla którego wolność człowieka (ograniczona jedynie wolnością drugiego człowieka) jest wartością najwyższą, a tolerancja jest prostą konsekwencją poważnego traktowania tejże wartości.
Dawno temu wspomniałem o języku jako instrumencie panowania nad rzeczywistością. Osobom pamiętającym starą opresywną szkołę w PRL-u nie trzeba przypominać, że tzw. demokracja ludowa była zaprzeczeniem demokracji. Dzisiaj mam wrażenie, że podobnie jest tzw. liberalizmem gospodarczym.
Liberalizm gospodarczy zakłada bowiem, że brak ograniczeń działalności podmiotów gospodarczych w danym państwie sprzyja jego rozwojowi. Czy tak jest w istocie? Zastanówmy się. Wolność wyznaczają kolejne granice. Dziecko powinno mieć nieograniczoną wolność w ramach własnego pokoju. Wolność dorosłego ogranicza się do jego mieszkania. Decyzje samorządowca ograniczone są do terytorium samorządowej jednostki: gminy, powiatu itd. Wolność obywatela realizowana jest w obrębie jego państwa.
Wyobraźmy sobie, że sąsiad domaga się od nas realizacji swojej wolności poprzez dostęp do naszej studni. My oczywiście w ramach dobrosąsiedzkiej uprzejmości możemy mu tę studnię udostępnić, ale przecież nie musimy. To jest nasza dobra wola. Co będzie jak sąsiad zażyczy sobie wycięcie naszej choinki na Boże Narodzenie? Dobra wola może nie wystarczyć. A jak ktoś będzie chciał przez środek naszego podwórka jeździć ciężkim sprzętem, bo ma bliżej z garażu na budowę?
Otwarty rynek beż żadnych barier jest jak nieogrodzona posesja. Duże ponadnarodowe korporacje wchodzą i pustoszą nasz drzewostan małych lokalnych sklepików budując wielkie supermarkety, które przez 10 lat nie płacą podatków, a po 10 latach zmieniają markę i nie płacą przez następne 10 lat podatków. Czy to aby na pewno jest działanie nie naruszające naszej wolności? Czy drenaż lokalnej społeczności z krążących po okolicy pieniędzy jest działaniem prorozwojowym dla tej społeczności?
Czy jeśli jakaś mała gmina stwierdzi, że chce zamówić położenie chodnika we wiosce u lokalnego wykonawcy, płacąc nawet 20% drożej niż u zagranicznego potentata – to jest to ograniczanie wolności gospodarczej, poprzez złamanie Prawa Zamówień Publicznych? Czy może jest to właśnie realizacja wolności wyboru lokalnej społeczności, która wiedząc że pieniądze wypłacone lokalnemu układaczowi chodników i tak pozostaną w lokalnym obiegu, zaś częściowo nawet wrócą w postaci podatków, woli zapłacić te 20% więcej, dzięki czemu będzie też miała na miejscu serwis i gwarancję rzetelności?
Zastanawiam się także jak w kontekście dbałości o wolność dużych podmiotów ponadnarodowego kapitału mają się wszystkie obowiązujące u nas ograniczenia działalności gospodarczej dla małych indywidualnych przedsiębiorców? Konieczność rejestracji w kilku urzędach, konieczność płacenia podatków od niezapłaconych faktur, brak jasności w interpretacji podatkowych przepisów – czy to są sfery realizacji idei tzw. „wolności gospodarczej”?
Pewne regulacje rynku przez państwo nie muszą być antyliberalne. Czasem mogą realizować właśnie wolnościowe cele, umożliwiając obronę przed nieproporcjonalnie silniejszym sąsiadem. Zamek w drzwiach i płot wokół posesji jest nie tyle ograniczeniem wolności innych, ile jest przede wszystkim instrumentem pozwalającym na realizację mojej wolności, poprzez jasne zakomunikowanie innym moich granic.
Warto mieć to na uwadze, gdy ktoś używa argumentu o ograniczeniach dla wolności gospodarczej. Warto pamiętać, że wolność dotyczy zawsze człowieka. Warto pamiętać, że podmiotowość zbiorowa, czyli stosunkowo młoda prawna podmiotowość bezosobowych zinstytucjonalizowanych organizacji nie oznacza ich umoralnienia. Instytucja nigdy nie będzie równa człowiekowi, jeśli chodzi o jej wartość, wolność i odpowiedzialność. Tym bardziej wolność instytucji nie może oznaczać ograniczania wolności pojedynczego człowieka.
Na zakończenie dająca do myślenia ilustracja obrazująca iluzoryczność możliwości wyboru w teoretycznie „liberalnym” środowisku współczesnego świata:
Chłopie, ale bzdury piszesz... Jak jedna firma nie płaci podatku, a inna go musi płacić, to taka "konstrukcja" nawet koło wolnego rynku nie stała. Takie propagandowe dyrdymały to towarzysze z rządu wygadują...
OdpowiedzUsuńChłop: Rzekomy liberalizm, który podobno mamy, nie ma nic wspólnego z liberalizmem.
OdpowiedzUsuńPsychOPAT: Chłopie, ale bzdury piszesz... taka "konstrukcja" nawet koło wolnego rynku nie stała.
Chłop: Zalecam okulistę.
Jesteś sprzeczny logicznie. Nie posługuj się, w analizowaniu rzeczywistości, agregatami takimi jak np. społeczność lokalna, to może uda ci się tę sprzeczność usunąć. Rzeczywistość powinno się analizować z perspektywy jednostek, ponieważ to jednostki działają a nie agregaty.
OdpowiedzUsuń